wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 19

Dwa tygodnie później …

Natalia
Jak ja nienawidziłam chorować. Wymioty dręczyły mnie od dwóch dni i chyba nie zamierzały przestać. Przy tym zaraz dostałam bólu głowy. Gdy się „ogarnęłam”, zeszłam do kuchni, gdzie moja mama przyłożyła rękę do mojego czoła.
- Temperatury nie masz, kotku. – powiedziała mi rodzicielka z troską w głosie.
Wyglądałam jak wrak człowieka, miałam podkrążone oczy, bo nie spałam przez ostatnią noc. Na moje szczęście nie planowałam się nigdzie pokazywać. Postanowiłam, że pójdę do lekarza w poniedziałek, jeżeli wymioty nie ustąpią. Byłam bezsilna. Gdy usiadłam przy stole z rodziną, aby zjeść chociaż raz wspólne śniadanie, nie miałam na nic ochoty.
- Trzymaj swoje ulubione kanapki z serem. – powiedział tata.
- Nie jestem … - i znów się zaczęło.

Majka
Biedna. Nie chciałabym być na jej miejscu. Przez to wszystko straciła nawet apetyt, a przecież musi jeść żeby być silną. Ma dla kogo. Trzeba Kubę namówić, żeby z nią porozmawiał. Musi o siebie zadbać, bo w najgorszym wypadku wirus się rozgości w jej organizmie i wyląduje w szpitalu. Mam chociaż nadzieję, że pójdzie do lekarza i dowie się co jej jest. A jak nie to ja ją tam zaciągnę. Koniec tych rozważań. Ktoś w tym domu musi być mądry, czyli szkoło nadchodzę. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam do szkoły.

Kuba
Coś się musiało wydarzyć. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na sms-y, wiecznie niedostępna na facebook’u. Jednym słowem ani jednej oznaki życia. Czy ja coś zrobiłem nie tak? Może to przez ten sms, w którym chciałem, żeby poznała resztę ekipy. Nie, to nie może być to. Przecież ona jest towarzyska i z chęcią poznaje nowych ludzi. To co się dzieje do cholery?
- Kuba, co się dzieje? – spytał się mnie Maciek.
- Nic. – odpowiedziałem krótko. – Idę się przewietrzyć.
Wyszedłem. Nie miałem zamiaru słuchać tych kazań kochanego braciszka. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Mam nadzieję, że jest w domu. Gdy doszedłem do jej domu, zapukałem w drzwi. Otworzyła mi pani Agata.
- O, Kuba. Wejdź, proszę. – wskazała ręką, bym wszedł.
- Ja do Natalki. Jest w domu. – spytałem.
- Zaraz sprawdzę czy nie śpi. – i poszła do jej pokoju, a ja dalej stałem w salonie. – Nie chcę jej budzić. Wykończona jest. – powiedziała.
- Czym?
- Ostatnio złapała jakiegoś wirusa. Nie spała całą noc.
- Dlaczego nie dała mi znać, że nie chce wyjść? – powiedziałem bardziej do siebie.
- Mówiłeś coś?
- To nie będę przeszkadzał i już pójdę. Do widzenia.
Skierowałem się w kierunku drzwi i wróciłem do siebie. Musiałem się przygotować do treningu.

Natalia
Obudziłam się koło południa. Nikogo nie było w domu. Mama zostawiła jedynie kartkę, żebym się nie denerwowała, bo poszła do szpitala. Pewnie Kaja jej potrzebowała. Mama powinna dostać statuetkę w konkursie „kobieta rozwiązująca wszelkie problemy”. Swoją drogą, ciekawe czy coś takiego istnieje. Zgłosiłabym ją. Spojrzałam na swój telefon. 10 nieodebranych połączeń od Kuby. Nie miałam siły z nikim rozmawiać. Postanowiłam zregenerować siły. Spakowałam torbę, wzięłam kluczyki od mojego kochanego audi i nabazgrałam na karteczce.
Nie szukajcie mnie. Chcę odpocząć od wszystkiego. Wracam w niedzielę. Kocham was. Buźka ;*
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku Nysy. Nie będę go informować. Będzie miał niespodziankę od swojej ukochanej kuzyneczki. Włączyłam jego płytę „I’m seeing”. Wielogodzinna podróż z Zakopanego do Nysy minęła mi dość szybko. Nie natrafiłam na żadne korki. Stanęłam z torbą pod jego drzwiami i zapukałam. Czułam się dziwnie. Czułam strach. Nie wiedziałam czemu. Szymon zawsze był dla mnie wymarzonym braciszkiem, którego nigdy nie miałam. Otworzył. Uśmiechnęłam się przez smutek, a on podszedł do mnie i przytulił. Spojrzał w moje podkrążone od zmęczenia oczy i wziął torbę. Weszłam do środka z nim.
- Czemu przyjechałaś? – usłyszałam.
- Chciałam odpocząć od tych wszystkich problemów. – odpowiedziałam.
- Na ile zostajesz?
- W niedzielę wracam do domu. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, kiedy nalewał wodę. – Nie mów nikomu, że jestem u ciebie.

Majka
Wróciłam ze szkoły i zastałam niespodziankę. Jak dobrze, że wzięłam swój klucz. Jak weszłam do domu, zobaczyłam kartkę. Natalia wyjechała. Były dwie możliwości. Szymon albo Tom. Postanowiłam zadzwonić do mojego znienawidzonego kuzyna. Tam jej nie było. Dlaczego mój niemiecki był taki słaby? Zadzwoniłam do Maćka, aby mi pomógł. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Hej. – dałam mu buziaka i wciągnęłam do środka. – Potrzebuję twojej pomocy. Natalia gdzieś zniknęła. Napisała, że chce odpocząć. Na odpoczynek zawsze wyjeżdżała do Szymona.
- I chcesz tam jechać? – spytał się mnie.
- Nie. Dzwoniłam do niego, ale on zbawił mnie słowem „nie”. Został mi jeszcze Tom, a wiesz, że mam słaby niemiecki. Dlatego proszę cię, zadzwoń do nich i się zapytaj. – dałam mu numer do Susanne.
- Tam też jej nie ma. – powiedział.
Postanowiłam wyjrzeć przez okno. Miałam nadzieję, że zobaczę jej samochód. Nadzieja matką głupich. Nie było.
- Maciek, ja się boję. Ona nie spała przez całą noc, nic nie zjadła na śniadanie i wsiadła w samochód. Jak jej się coś stało to sobie tego nie daruję. – wytrajkotałam mu wtulona w jego silne ramiona.
- Nie myśl tak. Wszystko będzie w porządku. Wróci w niedzielę cała i zdrowa, zobaczysz. – zaczął mnie głaskać po włosach.
- Mówię ci, że coś złego się stanie. Ja to czuję. – spojrzałam przerażona w jego czekoladowe tęczówki.

Szymon
Milczała jak zaklęta. Patrzyła się jak głupia w szklankę wody.
- Do cholery, Natalia, powiedz mi co się dzieje. Skoro u mnie jesteś chyba mam prawo wiedzieć.
Nic nie odpowiedziała. Pobiegła do łazienki i trzasnęła drzwiami. Usiadłem pod ścianą i pukałem w drewno.
- Co się dzieje? Powiesz mi? Proszę cię. Czuję się jak gówniarz, który coś przeskrobał, a dorośli mu nie chcą powiedzieć jak go ukarają. – usłyszałem dźwięk puszczonej wody z kranu. – Jeżeli nie chcesz żebym tak gadał, mogę przestać. Tylko powiedz. – w tej chwili wyszła z łazienki.
- Przytul mnie. To wszystko. – powiedziała.
Płakała. Widziałem to po jej oczach. Nie wiedziałem tylko czemu. Przytuliłem ją. Wtedy mi powiedziała, że dopadł ją jakiś okropny wirus, że musiała tu przyjechać, bo ciągaliby ją po lekarzach. A ona potrzebowała odpocząć. Zwierzyła mi się jak najlepszej przyjaciółce. Zapewne Łucja nie wiedziała o tym, bo sama przyszła do Natki ze swoim problemem. Teraz już wiem. Ona nie chciała, żeby każdy przychodził do niej i użalał się nad nią. Gdy oglądaliśmy film na DVD, oparła swoją głowę o moje ramię i zasnęła. Przeniosłem ją do swojej sypialni, a sam poszedłem spać na kanapie.
_____________________________________________
Jak widzicie pojawił się nowy bohater. Jest to kuzyn Natalii, a w rzeczywistości jest to wokalista SBS - Szymon Chodyniecki. To chyba pierwszy rozdział, który mi się tak naprawdę podoba. Obiecuję, że od tego rozdziału, moje opowiadanie będzie o niebo lepsze. Lecz nie będzie to zwykłe romansidło...
A teraz do rzeczy ... Wszystkiego najlepszego w nadchodzącym roku, radości z napisanych opowiadań i żeby wena Was nie opuszczała przez cały 2014 rok.
Pozdrawiam i do następnego. Buźka ;*

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 18

Natalia
Wstałam rano i zeszłam na śniadanie gotowa gdzie zastałam Maję i tatę.
- Gdzie mama? Jeszcze nie wróciła? – w tej chwili otworzyły się drzwi i do domu wpadała mama. – O, wilku mowa. Może chociaż raz zjemy śniadanie jak każda normalna rodzina?
- Chciałabym, ale nie jestem strasznie zmęczona. Całą noc z Kają odbierałyśmy poród. Mam nadzieję, że zrobiliście mi kawę, bo padam z nóg. – powiedziała moja mama.
- Trzymaj kochanie. – powiedział tata.
- W takim razie mam sprawę. – zaczęłam i stanęłam obok Majki. – No … bo … ten … Krystian robi imprezę po południu i …
- Nie. – usłyszałam stanowczy głos taty.
- A jakby się spytała Majka to byś pozwolił?
- Też nie. Wy macie szkołę!
- Ale wszyscy tam będą.
- A rodzice Krystiana o tym wiedzą?
- Przecież doskonale wiesz, że ich dziś nie ma w domu.
- Nie i koniec. Zostajecie w domu. Obie. A teraz idę do pracy. Pa. – wziął swoją teczkę i wyszedł.

Kuba
Wczorajszy dzień był naprawdę wspaniały. Schodziłem na śniadanie naprawdę w wyśmienitym humorze. Oczywiście Maciek musiał mi go zepsuć.
- A tobie co tak wesoło? – spytał się.
- A co nie można być zadowolonym z życia? Według ciebie życie jest całe szare, nudne i ponure, co?
- Ja nic takiego nie powiedziałem.
- No to może lepiej?
- Zamknij się.
- Idę pobiegać, odechciało mi się jeść.
- Pozdrów Natalię.
- Chyba wyraźnie powiedziałem, że idę pobiegać, a biega się w parku. Chyba że coś przegapiłem?
- Nieee, skąd.

Majka
Nie wierzę. Pierwsza impreza beze mnie. I to jeszcze u kogo? U Krystiana. Przecież tam będą wszyscy nasi znajomi, cała nasza paczka. My się zawsze trzymamy razem i na każdej imprezie byli wszyscy. Jedyną osobą której mogłoby zabraknąć to Łucja. Jej ojciec nie zawsze pozwalał chodzić na imprezy. Weszłam do pokoju Natalii.
- Musimy coś wykombinować. Przecież wszyscy tam będą, prawda? – spytałam się.
- My też tam będziemy. Ja już postanowiłam, że idę i nikt tej decyzji nie zmieni.
- To co ty niby chcesz zrobić?
- Uciec.
- Ale jak? Przecież matka jest w domu.
- A wiesz co to jest okno? A po za tym ja jestem już pełnoletnia.
W tej chwili do pokoju wszedł Antek.
- Dobra, to ja spadam.
- Idź do Łucji! – i wyszłam.

Łucja
Zapomniałabym, to dzisiaj jest ta impreza u Krisa. Mam nadzieję, że mi pozwolą wyjść, bo co ja zrobię jak nie. Nagle usłyszałam pukanie. Czy oni nie mogą chociaż raz otworzyć drzwi?
- Cześć Sosna. -  nie spodziewałabym się Majki o tej porze.
- Jasne, wejdź. – powiedziałam w ironii.
- Idziesz na imprezę?
- Chyba …
- Jak to chyba?
- Znaczy tak, idę.
- Gdzie ciocia z wujkiem?
- Na dole, bo co?
- Nic, ale jakby co to mnie nie ma.
- A gdzie jesteś?
- W szkole. Chyba się nie wyspałaś, co?
- Całą noc przegadałam z Krzyśkiem.
- Czyżby nowa miłość?
- Odwal się.
- Powinnaś już mieć z kilku po rozstaniu z Szymonem. A tak w ogóle to jak z nim mogłaś być? Przecież on nawet przystojny nie jest.
- To jest twój kuzyn, Majka.
- I dlatego mogę tak o nim mówić. Na moje szczęście nie ma tu Natki. Ja nie wiem co wy w nim widzicie. A może wam chodzi o jego sławę.
- Jaką sławę? Ma z pare singli na koncie i to tyle. Jego zespół nie jest aż tak bardzo popularny.
- Na razie, Sosna, na razie.

Maciek
Poszedł biegać i jeszcze nie wrócił. Dlaczego mam przeczucie, że poszedł do Naty? Może Majka wie …
- Hej kotku, co tam? – usłyszałem w słuchawce.
- A ty nie w szkole?
- Sprawdzasz mnie?
- Skoro nie ma cię w szkole, to możesz mi powiedzieć czy jest Kuba u was?
- A co. Braciszka zgubiłeś?
- Zapomniał telefonu.
- Nie wiem, zadzwoń do Natki. Mnie chwilowo nie ma w domu.
- A gdzie jesteś? Mam być zazdrosny?
- U Łucji. Szykujemy się na imprezę.
- Dobra. Zadzwonię do Natki. Kocham cię, papa.
- Pa.
Idealnie byłoby gdyby Natka odebrała ten telefon. Dzwonię i dzwonię, a ona nie odbiera.

Kuba
Jak dobrze. Nie muszę słuchać tego idioty. Cisza i spokój. Tego mi trzeba było. Która to godzina? I gdzie jest mój telefon? No super. Musiałem zostawić w domu.  Trzeba wrócić, bo się nikt nie dodzwoni. A może to lepiej. Jednak nie, bo co będzie jak Natka będzie dzwonić? I co wtedy powiem? Że zapomniałem telefonu? Nie przejdzie.

Natalia
Jak dobrze, że Antek już poszedł. Przecież muszę się przygotować zanim pójdę do Krisa. Lekki makijaż i idę do Łucji. Mam nadzieję, że Majka poszła do niej. Już miałam wychodzić z pokoju, gdy przypomniało mi  się o komórce. Teraz trzeba cichutko się wymknąć.
- Natalia … Gdzie się wybierasz? – usłyszałam surowy głos mamy.
- Do Łucji.
- A od Łucji do Krisa? Już ja cię znam. Dzwonię po ojca. Już on zrobi z tobą porządek.
- Ale ja jestem pełnoletnia.
- Wiem, ale mieszkasz u nas i my nie pozwalamy, żebyś szlajała się po jakiś imprezach. – wyjęła telefon i zadzwoniła do ojca.
Teraz to już jestem skończona. Po kilku minutach zjawił się i kochany tatuś.
- O co chodzi? – spytał się mamy patrząc na mnie.
- Natalia chce iść na imprezę do Krystiana.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz.
- Mogę chociaż wiedzieć czemu?
- Bo mieszkasz pod tym dachem!
- Już nie. – powiedziałam mu to patrząc w oczy, po czym wyszłam.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Kuby. Odebrał Maciek.
- Co się stało?
- Gdzie jest Kuba? – spytałam się go ze łzami w oczach.
- To samo chciałbym wiedzieć. Natka, nie płacz. Gdzie jesteś?
- Mogę do was przyjść?
- Jasne.

Kuba
Jak dobrze widzieć domek. Gdy wszedłem do środka od razu Maciek się na mnie rzucił i powiedział, że Natalia za chwilę przyjdzie. Poszedłem się ogarnąć. Podczas gdy schodziłem na dół, usłyszałem dzwonek do drzwi. Maciek był bliżej, więc był pierwszy. Jak otworzył drzwi, ujrzałem zapłakaną Natalkę. Podszedłem bliżej i przytuliłem ją. Gdy się już wypłakała i weszliśmy do środka, to próbowałem się dowiedzieć o co chodzi. Maniek przyniósł chusteczki, a gdy wytarła łzy to powiedziała.
-Pokłóciłam się z ojcem. Ja z Majką dostałyśmy zaproszenie na imprezę do Krystiana, a ojciec się nie zgodził żebyśmy poszły. Bo jeszcze mieszkamy pod jego dachem. Ja wtedy powiedziałam, że już nie i uciekłam. A teraz nie mam gdzie mieszkać i czy mogę …
- Nie ma o czym mówić.
- Naprawdę mogę?
- Oczywiście.
- Dobra, ale teraz muszę iść do Łucji. Dzięki kotek, kocham cię. – dostałem buziaka w policzek.

Parę godzin później …
Krystian Wszyscy już są, a Sosny, Majki i Natki nie ma. Nikt nie wie co z nimi. Dzwoniłem do Natki, ale nikt nie odebrał. W końcu się zjawiły.
- Cześć dziewczyny. W końcu jesteście. Dlaczego Natka nie odbierasz telefonu?
- Zostawiłam u Kuby i pewnie się rozładował. Mam nadzieję, że nie rozkręciłeś imprezy bez nas.
- Chodzi ci o to? – wyjąłem z kieszeni saszetkę z białym proszkiem.
- Jak ja cię kocham. – zabrała mi to z ręki, wzięła Majkę i poszły do łazienki.
- A ty Sosna? Nie chcesz się zabawić?
- Ja mam swoje metody zabawy. – odpowiedziała mi i dołączyła do dziewczyn.

Łucja
Po trzech godzinach całej zabawy dziewczyny były mocno naćpane. Stwierdziłam, że tak być nie może i zadzwoniłam do Maćka, żeby przyjechał po dziewczyny. Po kwadransie zjawili się chłopaki i wyciągnęli dziewczyny z tej imprezy. Majka z Natalią się cały czas śmiały.
- Podwieziecie mnie do domu?
- Jasne. Jak moglibyśmy nie podwieźć dziewczyny Titusa. – powiedział Maciek, podczas gdy Kuba uspokajał dziewczyny.
- Ja nie jestem jego dziewczyną i koniec tematu.
Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i po paru minutach byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Jak mi się chciało spać.

Maciek
Gdy zajechaliśmy do domu Majki i Natki, można było zauważyć, że ich rodzice czekają na nie. Jak weszliśmy ich rodzice od razu do nas podeszli.
- Ty moja kochana już tu nie mieszkasz. – powiedział pan Paweł.
- Wiem, przyszłam po swoje rzeczy. – Natalia poszła na górę i wzięła ze sobą Kubę.
- A ty kochana, czego się naćpałaś?
- Niczego. Jestem zmęczona. Na razie. Kocham cię Maciuś. – powiedziała Majka i poszła do siebie.
- Maciek, o co tu chodzi?
- Nie wiem, nie było mnie na tej imprezie.

Natalia
- Gdzie jest ta torba, do cholery jasnej! – miałam łzy w oczach, przewracając cały mój pokój.
- Hej, Natalia! – w tej chwili do pokoju weszła mama, a Kuba objął mnie w pasie mocno trzymając. – Zostań w domu. Proszę cię.
- A ojciec? Przecież on mnie nienawidzi.
- Tatą się nie przejmuj. Ja to załatwię.
- I tak musze wrócić do Kuby, bo zapomniałam telefonu.
- Proszę. – powiedział Kuba. – Jak chcesz to mogę zostać dziś z tobą.
- Chcę i to bardzo. – wtuliłam się w niego.
- Tylko pójdę powiedzieć o tym Maćkowi.
- Dobrze. – ja usiadłam na łóżku, a Kuba i moja mama opuścili pokój.
Kuba wrócił po chwili i przytulił mnie. W jego objęciach czułam się taka bezpieczna. Gdy po raz kolejny zaszlochałam, on się na mnie spojrzał. Nasze spojrzenia się spotkały i zaczęliśmy się całować.
___________________________________________
Na prośbę Arii rozdział z kilku perspektyw. Mam nadzieję, że się nie gniewacie o to, że od września się nie odzywałam, ale nie miałam czasu. Szkoła, choroba, szkoła, lekarz, szkoła ... monotonia. Za błędy przepraszam, mój laptop nawala. Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam =)

sobota, 21 września 2013

Rozdział 17 - Oczami Natalii

Obudziłam się o 7:00 i poszłam do łazienki, by zrobić toaletę poranną. Ubrana w ciuchy zeszłam na śniadanie. Po kuchni buszowali moi rodzice. Chrząknęłam, by zwrócili na mnie uwagę. Moja mama zdziwiła się, że już wstałam.
- Co ty tu robisz? – spytała się mnie.
- Przyszłam na śniadanie, bo za pół godziny idę do szkoły. – moja mama patrzyła się na mnie wzrokiem takim jakby nie wiedziała co to szkoła. – Tam chodzą osoby w moim wieku, by się uczyć. Takie coś jak dom, tylko większe. Ja muszę zdać maturę. – wytłumaczyłam jej ze śmiechem.
- Ale ty nie idziesz dzisiaj do szkoły.
- Można wiedzieć czemu? – teraz ja miałam taki wzrok.
- O 10:00 przychodzi do ciebie Antek, na rehabilitację.
Gdy już miałam się odwrócić, by zajrzeć do lodówki, Tom mnie objął i dał mi małe pudełko.
- Co to? – Tom mnie puścił.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – potrząsnęłam pudełkiem i otworzyłam je.
- Kluczyki? – dalej nie rozumiałam.
- Do samochodu, który twój.
Rzuciłam się mu na szyję z tej radości. Nie mogłam uwierzyć, że to audi, którym mnie tu przywiózł jest moje! Cieszyłam się jak głupia. Miałam własny samochód i już nie będę musiała pożyczać od rodziców. Z tego wszystkiego zapomniałam się spytać jak wróci do domu, ale cóż … radość wzięła górę. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do siebie. Skoro nie szłam dziś do szkoły mogłam zrobić Kubie niespodziankę. Zadzwoniłam do Majki, aby dowiedzieć się o której wracają. Świetnie. Koło 11:00 powinni być na miejscu. Postanowiłam zrobić baner dla nich. Tylko trzeba było wciągnąć w to mamę Kuby i Maćka, ale jak się coś chce to wszystko się da zrobić. Mój tata poszedł do pracy. Mama przyszła do mojego pokoju i oznajmiła, że też idzie, bo ma dziś pierwszą zmianę i że zostaję z Tomem. Na szczęście jemu da się wcisnąć każdy kit. Przed dziesiątą przyszeł do mnie Antek. Otworzyłam mu drzwi.
- Napijesz się kawy? – spytałam się.
- Chętnie. – zrobiłam dwie kawy i wręczyłam mu dwa kubki z kawą, a ja pomału wchodziłam na górę. Gdy doszłam do swojego pokoju usiadłam na łóżku, a Antek na fotelu.
- Powiem, że była dziś rehabilitacja jak mi pomożesz to skończyć. – ozajmiłam mu, wskazując na podłogę.
- A mogę wiedzieć co to jest?
- Powiem ci jak mi obiecasz, że pomożesz.
- Dobra, wchodzę w to.
- Musimy to skończyć i iść do domu mojego chłopaka, gdzie zastaniemy, najprawdopodbniej, jego mamę i powitamy ich tym.
- Ile mamy czasu?
- Pół godziny, ale spokojnie mało już zostało.
Około 10:40 byliśmy w drodze do domu Kuby i Maćka. Musiałam go wziąć ze sobą, bo kto by mi to niósł. Gdy doszliśmy, zapukałam do drzwi. Mieliśmy szczęście, bo ich mama była w domu i uznała mój pomysł za wyśmienity. Wzięłyśmy od Antka baner, po czym on powiedział, że musi już iść i zostałam sama z panią Kot. Rozwiesiłyśmy baner na płocie i czekałyśmy kiedy przyjadą. Długo czkać nie musiałyśmy, bo kiedy przykrywałyśmy niespodziankę, oni akurat przyjechali. Oczywiście nie obyło się bez buziaka na przywitanie. Cieszyłam się, że w końcu mogę się do niego przytulić. Staliśmy wtuleni w siebie z kilka minut. W końcu Maciek najbardziej zainteresował się tym co jest na płocie. Razem z panią Kot odsłoniłyśmy baner. Żebyście wiedzieli jakie mieli miny.
- Fajnie, że w ogóle się cieszycie. – powiedziałam z ironią.
- Kto to zrobił? – spytał się Maciek.
- Święty Mikołaj. Oczywiście, że Natalia. – odpowiedziała mu jego matka.
- Sama to zrobiłaś? – spytał się Kuba, który cały czas miał uśmiech na twarzy.
- Z małą pomocą Antka. – powiedziałam i  od razu żałowałam swoich słów, bo nagle Kuba przestał się uśmiechać. W prawdzie próbował, ale mu nie wychodziło.
- Zazdrosny jesteś? – spytałam się go.
- Wcale. – podniósł mnie i pocałował.
Czułam się najszczęśliwszą osobą świata. Kuba był moim najlepszym rehabilitantem, bo po tym pocałunku stanęłam na własnych nogach i nie musiałam już podpierać się o kule. Wszyscy byli zdziwieni, a za razem się cieszyli. Po pewnym czasie poszłam razem z Majką do domu. O własnych nogach! Gdy przyszłyśmy do domu zobaczyłyśmy, że Tom ugotował obiad. Byłam tym bardzo zadowolona, bo ja nienawidziłam gotować, a Majka w tym swoim stanie po prostu nie mogłaby gotować, bo spaliłaby cały obiad. Ona nie myślała o niczym innym tylko o tym weekendzie. Jak weszłam do kuchni Tom powiedział, że obiad gotowy.  Powiedziałam o tym Majce, która przyszła pomóc nam nakryć do stołu. W tym samym momencie dostałam SMSa od taty, że nie uda mu się dotrzeć dziś na obiad w przerwie. Zjedliśmy obiad we trójkę. Muszę przyznać, że był naprawdę dobry. Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Po namyśle zdecydowałam się obejrzeć odcinki tego serialu, w którym grał Tom. Mając założone słuchawki nie usłyszałam jak dzwonił do mnie Kuba. Dopiero gdy dzwonił po raz drugi to mój telefon spadł z szafki nocnej. Na szczęście się nie rozpadł na kawałki, bo odleciała tylko klapka. To był Kuba. Chciał żebym do niego przyszła. Gdy wyszłam z pokoju, zauważyłam, że w domu oprócz mnie i Kulki nie było nikogo. Cóż, miałam nadzieję, że chociaż wzięli klucze. Zostawiłam sunię w domu i zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę domu Kuby. Gdy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi jego tata.
- Dzień dobry, jest Kuba? – spytałam się.
- Nie, nie ma go. Poszedł do Łucji. – odpowiedział mi.
- No cóż. Dziękuję. – pożegnałam się i ruszyłam w stronę restauracji Sosny.
Zawsze mogłam posłać go do diabła, ale to by i tak nic nie dało. Jakieś moce nieczyste się nade mną mściły, nie wiadomo za co, bo zaczął padać śnieg. Obiecałam sobie, że jak tam już dotrę to go po prostu zabiję własnymi rękami. Tylko nie spodziewałam się co tam zastanę. Gdy w końcu doszłam do restauracji, zobaczyłam, że nie palą się światła. Pomyślałam, że może poszedł do niej do domu. Jak dobrze, że mieszkała nad restauracją. Jako, że pierwsze mijałam drzwi do ich domu, to zapukałam. Nikt mi nie otworzył. Postanowiłam jednak wejść do tej restauracji choć uczucia miałam mieszane. Drzwi otworzyły się bez problemów. Włączając światło powiedziałam pod nosem, że ich wszystkich pozabijam. Później żałowałam, że powiedziałam to tak głośno, bo jak zapaliłam światło wszyscy krzyknęli „Niespodzianka” i zaczęli śpiewać „Sto lat”. Nie mogłam w to uwierzyć. Gdy skończyli śpiewać podszedł do mnie Kuba i wręczył mi bukiet róż oraz nasze wspólne zdjęcie w ramce, na której było napisane „Razem na zawsze”. Byłam z tego bardzo zadowolona. Gdy przyjmowałam prezenty on cały czas stał za mną obejmując mnie w pasie. Po nim podbiegła do mnie Sosna i dała mi dużą torbę. Jak zajrzałam do torby to ujrzałam moją wymarzoną neonową torebkę Oxford. Wyrwałam się z uścisku Kuby i przytuliłam Łucję. Szepnęłam jej do ucha „dziękuję”. Po niej do mnie podeszli rodzice.
- Trzymaj. Tylko proszę cię, nie korzystaj z tego teraz. – powiedziała mama wręczając mi podłużne opakowanie. Muszę przyznać, że było ciężkie. Nie mogłam w to uwierzyć. Dali mi nową deskę. I to jest prezent. Tylko teraz trzeba wyleczyć nogę.
- Dziękuję. – mówiąc to przytuliłam ich.
- A my zdecydowaliśmy się kupić ci te twoje wymarzone raybany. – powiedziała Majka.
- Ja kupiłem ci kwiatki. – powiedział do mnie Maciek i wręczył je.
- No dobra. Ja kupiłam. – i wręczyła mi małe opakowanie, w którym znajdowały się okulary.
- Dziękuję. – przytuliłam moją kochną siostrę. – I tak wiem, że to poszło z twoich oszczędności. – szepnęłam do niej i podałam kolejny prezent Kubie.
- Ja jestem bardziej oryginalny. Tego nie kupisz w żadnym sklepie, Pietrucha.
- Krystian! Prosiłam cię.
- No dobra, dobra. To od nas wszystkich, trzymaj. – i podał mi torbę.
- Nie wierzę. Jak ci się udało to zdobyć? – zaskoczona spytałam się Krystiana.
- Łatwo nie było, ale jak z nim pogadałem to ... jak ty to mówisz? Po trupach do celu?
- Kogo zabiłeś?
- Na szczęście nikogo. Wystarczyła krótka rozmowa i podanie swojego adresu. Masz szczęście, że on jest miły.
- Kris, kocham cię! – i rzuciłam mu się na szyję. – Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.
- Nie ma za co. - podałam Kubie torbę, a on musiał do niej zajrzeć z ciekawości.
- Kubuś, to tylko koszulka Janowicza z jego autografem. Spełnienie moich marzeń.
- A tu masz coś od nas. – powiedziała Nicole i wręczyła mi duże pudło. Gdy odpakowałam, zobaczyłam wtedy gitarę! Dokładnie tą samą na której grałam poprzedniego dnia.
- Dobra. To teraz przyszła na mnie kolej. Odsuńcie się! – powiedziała pani Alicja. – Proszę o to tort mojej roboty. Mam nadzieję, że będzie smakować.
- Pani tort na pewno. – zapewniłam ją.
- Ja już chyba kiedyś z tobą na ten temat rozmawiałam, że nie jestem pani tylko ciocia.
- Czyli ja jestem wujek? – powiedział pan Jacek, za co dostal łokciem w brzuch.
- Dobrze ciociu i wujku. Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna na sam widok tego toru.
- Poczekaj pójdę po aparat. – i po paru sekundach Łucja była spowrotem z nami. – Teraz możesz kroić.
Pokroiłam tort, a potem dorośli poszli na górę, więc zostaliśmy sami. Po pewnym czasie do lokalu weszło dwóch chłopków, których wcale nie znałam. Na ich widok Łucja się poderwała i podbiegła do nich. Z jednym z nich przywitała się dość czule. Na oko mieli między 1,70 m. a 1,80 m. Obaj byli brunetami.
- Natalia poznaj. To jest Krysiek, a to Grzesiek. – wskazała na nich. – Chłopaki to jest Natalia, moja psiapsióła i dziewczyna Kuby.
- Cześć. Natalia jestem. – podałam rękę Krzyśkowi.
- Krzysiek, ale mów mi Titus.
- Natalia. – znów podałam rękę tyle, że Grześkowi.
- Grzesiek, ale i tak wszyscy mówią na mnie Mentos.
Wróciłam do Kuby i usadowiłam mu się na kolanach. Łucja oczywiście usiadła obok Krzyśka.
- Między nimi coś jest? – spytałam się szeptem Kuby.
- To ty powinnaś wiedzieć. W końcu to twoja przyjaciółka.
- Ale on jest twoim przyjacielem. – lubiłam „zabijać” osoby ich własną bronią.
- Ej, co to za jakieś tajemnice w towarzystwie? – spytał się Maciek.
- A co? Chcesz wiedzieć jakiego koloru Natalia ma bieliznę?- za tą odpowiedź dostał ode mnie ręką w czoło, a Maciek pokazał mu język.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu (ale tylko dla pełnoletnich). Mały Olivier szybko usnął. Krystian zaniósł go na górę, gdzie go położyli do łóżka. Około piątej nad ranem powiedziałam Kubie, żebyśmy się stąd zerwali. Pod pretekstem zaniesienia prezentów do domu wyszliśmy z restauracji. Oczywiście Kuba niósł wszystkie prezenty, a ja niosłam kwiaty. Gdy dotarliśmy do mojego domu, ja zaprotestowałam, że nigdzie nie wracam. Kuba się zgodził i nalał mi wody do szklanki. Muszę przyznać, że bardzo dobrze orientowal się w moim domu. Stałam oparta o ścianę w kuchni, a Kuby ręka wylądowała obok mojej twarzy. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wtedy Kuba zaczął mnie całować. Odstawiłam szklankę na blat, tak żeby jej nie stłuc i założyłam swoje ręce na jego szyi. On mnie podniósł i posadził na blacie. Poczułam jego rękę pod swoją bluzką. Splotłam swoje nogi na jego biodrach. On mnie podniósł i zaniósł do mojego pokoju. Po chwili wylądowaliśmy na moim łóżku. Nasze ciuchy walały się po całym pokoju. Smakowliśmy siebie, gdy nagle kichnęłam. Kuba położył się obok.
- Stresik. – powiedziałam z uśmiechem niepewności.
- To wszystko jest bez sensu. – odpowiedział.
- To, że kicham jak się stresuję? – spytałam się.
- Nie o to chodzi … - podniósł się i usiadł.
Nic nie odpowiedziałam tylko splotłam swoją nogę z jego, jechałam swoim palcem w dół po jego kręgosłupie i zaczęłam przeygryzać jego ucho. Kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha. Odwrócił głowę w moją stronę i zaczął mnie całować. Znów leżał na mnie całym sobą. Nic mi to nie przeszkadzało. Jeszcze lekko zdyszana położyłam głowę na ramieniu Kuby. On przytulił mnie mocno i pocałował w głowę. Uśmiechnęłam się. Później zaczęliśmy gadać, Kuba tłumaczył mi zasady skoków. Nie wysłuchałam tego do końca, bo zasnęłam. Po około godzinie obudził mnie.
- Natalia … wstawaj. Ktoś się dobija do drzwi. – powiedział Kuba.
- Klucz powinien być pod doniczką. – oznajmiłam, ale ten ktoś był nieustępliwy, więc wstałam i ubrałam się na szybkiego. Jak podeszłam do drzwi to przez judasza ujrzałam Majkę i rodziców. – Chowaj się. Nie mogą cię tak zobaczyć. – powiedziałam do Kuby, który stał w samych bokserkach w drzwiach do mojego pokoju. Po tych słowach schował się do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi. – Nie mogliście wziąć klucza spod doniczki? – powiedziałam do Majki.
- Zapomniałam o nim. – powiedziała do mnie Majka. – Idźcie się położyć. – rozkazała rodzicom, którzy wysłuchali jej polecenia. Po chwili dostała SMSa. – Kuba tu jest, prawda? – spytała się mnie.
- Skąd ten pomysł? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie.
- Bo po raz, Maciek mi wysłał SMSa, czy go tu nie ma i po dwa, ty masz szwy bluzki na wierzchu. – uśmiechnęła się do mnie.
- To nie oznacza, że on tu jest.
- A może tak zajrzę do twojego pokoju, co? – szła w kierunku mojego pokoju. Próbowałam jak najszybciej przeszkodzić jej wejść tam. Gdy ona już miała dotknąć klamki, ja stanęłam przed nią. – Czyli on tam jest. – powiedziała usatysfakcjonowana Majka.
- Zamknij się, albo ja powiem rodzicom, że coś piłaś. – czuć było od niej alkohol.
- Mam siedemnaście lat!
- A alkohol pije się od osiemnastu lat.
- Dobra, daj sobie spokój. Łeb mi pęka.
Weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami i oparłam się o drzwi.
- Dlaczego się nie ubrałeś?
- Skąd wiesz, że dalej jestem w samych bokserkach?
- Bo wiem. – otworzyłam oczy. – I napisz SMSa do Maćka, że żyjesz, bo pisał do Majki czy jesteś u nas.
- I co jej powiedziałaś?
- Sama się wszystkiego domyśliła.
- Jak?
- A jak myślisz? Spójrz na mnie. – wtuliłam się w Kubę, a ten mnie objął i też mocno przytulił.
Potem, gdy ja wzięłam czyste ubranie i poszłam wziąć prysznic, on się ubrał. Później poszliśmy do kuchni i zrobiłam nam kanapki. Po czym wróciliśmy do mojego pokoju. Kuba powiedział, że dziś ma wolne. Bardzo się ucieszyłam. Poprosiłam go o to, żeby mi wytłumaczył zasady skoków od początku. Cały dzień spędziliśmy na uczeniu mnie tego wszystkiego. Kuba powiedział, że nigdy nie widział osoby, która tak szybko ogarnęła te wszystkie zasady. Szczerze mówiąc niektóre te zasady były głupie. Na przykład to opuszczanie belki startowej przez trenerów. Po tym jak się dowiedziałam jak to było na Mistrzostwach Świata, stwierdziłam, że to jest bez sensu. I to właśnie tego dnia polubiłam skoki.
____________________________________________________
Witam Was! Przepraszam, że publikuję go dopiero dzisiaj, ale byłam chora i nie miałam na nic siły. I do tego nauczyciele katują nas kartkówkami i sprawdzianami. Grunt, że rozdział się pojawił. Czekam na komentarze!!! Ci co chcą być na bieżąco niech obserwują tego bloga!!! Pozdrawiam i do następnego.

środa, 4 września 2013

Rozdział 16 - Oczami Kuby

Dziś rano wstałem i zorientowałem się, że w naszym pokoju jest pierdolnik. W sumie to było normalne. Nigdy z Maćkiem nie dbaliśmy o porządek. Mimo tego bałaganu, delikatnie mówiąc, znalazłem swoją torbę i wyjąłem czyste ciuchy. Poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic. Po 10 minutach wyszedłem z łazienki. Stwierdziłem, że skoro ja już nie śpię, to on też nie może. Próbowałem go budzić delikatnie, ale się nie dało. Na szczęście miałem lepszy pomysł. Wziąłem swoją poduszkę i zacząłem go walić. Udało się! Nasz śpioch się obudził. Mimo, że był wściekły, ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Zwariowałeś?! I z czego się jeszcze śmiejesz głupku?!
- Mi ciebie też miło widzieć. – uśmiechnąłem się ironicznie. -  Z tego jak wyglądasz. – odpowiedziałem mu na to pytanie.
Maciek przejrzał się w lustrze i sam był z tego zdziwiony. Wyglądał jak jakiś wiedźmin z potarganymi włosami. Chociaż nie, gorzej. Poszedł do łazienki się ogarnąć, a w tej chwili do naszego pokoju weszła Łucja.
- Siema, co jest? – spytała się.
- Maciek wygląda jak nie wiadomo co, a ty? Ciuchów zapomniałaś, że stoisz tu przede mną w piżamie? – jeszcze bardziej zacząłem się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Myślałam, że chociaż wy macie wolną łazienkę.
- A co?
- Pstro, Majka siedzi w łazience od 20 minut. Ja nie wiem co ona tam robi.
- Maciek pewnie szybko nie wyjdzie, bo dopiero co wszedł.
- I co teraz? Muszę iść do Krzyśka i Grześka. Może chociaż oni mają wolne.
- Sosna!
- Co? – odpowiedziała mi w progu.
- Krzysiek na pewno się ucieszy, że go odwiedzasz w piżamie.
Nie odpowiedziała nic, tylko pokazała mi język. Ja oczywiście byłem mega głodny, więc prosiłem Maćka przez drzwi, żeby się pospieszył. Ale nie. On musiał się wyszykować. Pewnie dla Majki.
- Majka cię nie rzuci, spokojnie. Dla niej mógłbyś wyglądać tak jak dziś zaraz po wstaniu.
- Weź się na chwilę zamknij!
- No dobra, dobra.
I w tej chwili do naszego pokoju wszedł Grzesiek.
- Może mógłbyś zapukać przed wejściem? – mi nie odpuszczał dobry humor.
- Szkoda mojej ręki. Idziesz na śniadanie, czy ty też mnie samego zostawiasz?
- W sumie to nie mam nic do roboty. – i skierowałem się do drzwi.
Oczywiście oznajmiłem Maćkowi, że idę na śniadanie. Chyba nawet się ucieszył.
- Weź się uśmiechnij, bo możesz kogoś przestraszyć na amen. – próbowałem go rozweselić.
- Daj spokój. Już miałem iść z Krzyśkiem na śniadanie, gdy przyszła Łucja. A on mi powiedział, że jak chcę to mogę iść sam.
- Tak wiem.  U mnie też zjawiła się w samej piżamie, tylko że u nas Maciek zajmował toaletę.
- My akurat już mieliśmy schodzić na śniadanie. No, ale co z tego, że ja umieram z głodu.
I tak doszliśmy do jadalni. Usiedliśmy przy stoliku, przy którym siedział mój tata. Jedząc śniadanie, pomału zjawiali się wszyscy. Gdy wszyscy zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do swoich pokoi. Maciek powiedział, że trzeba trochę tu ogarnąć, bo co jak przyjdą dziewczyny. Opowiedziałem mu o tym, że Łucja już tu była i widziała cały ten bajzel. Nigdy go takiego nie wiedziałem. Po prostu roznosiła go energia. Za jednym zamachem posprzątał cały pokój. Jako, że nie chciałem mu przeszkadzać to oglądałem TV. Spojrzałem na zegarek. Było coś koło drugiej. Trochę mu się zeszło. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. Oczywiście był to nasz tata, który mówił, że musimy iść na obiad, potem chwila odpoczynku i na trening. Poszliśmy na obiad. Zaraz po nim wszyscy wrócili do swoich pokoi. Nie wiadomo kiedy wparowała do nas Majka, która nam powiedziała, że trzeba iść na trening. Chyba za długo oglądaliśmy TV. W pośpiechu pakowaliśmy torby na trening, a Majka stała w progu i się uśmiechała. Szybko wyszliśmy z pokoju. Ja wyszedłem pierwszy, a za mną Maciek.
- Co wy byście beze mnie zrobili? – powiedziała bardziej do Maćka i się uśmiechnęła. Maciek też się o niej uśmiechnął i dał jej buziaka.
- Jakie to romantyczne. Naprawdę, wzruszyłem się. Dobra. Koniec tych scen. Idziemy. – powiedziałem i złapałem Maćka za przegub.
Prawie stracił równowagę. Gdy dobiegliśmy na miejsce, okazało się, że już wszyscy byli. Oprócz nas. Odbyliśmy serię próbną, a potem rozpoczął się konkurs. Warunki były w miarę dobre. Ja w pierwszej serii skoczyłem 125 metrów. Byłem z tego naprawdę zadowolony. Miałem nadzieję, że mój drugi skok również będzie udany, ale nie. Skoczyłem 116, 5 metra. Noty miałem dobre jak na swoje skoki. Wygrał Maciek! Wyprzedzając Kamila o 0,9 punktu. Byłem dumny ze swojego brata. Na trzecim miejscu stanął oczywiście Piotrek. Szkoda było trochę Titusa, bo miał naprawdę dobre skoki. Stałem przy Majce i Łucji. Chociaż chyba bardziej przy Majce, bo Sosna gadała z Ewą. W końcu obie miały tą samą pasję. Fotografia. Gdy tylko Maciek do nas przyszedł, Majka od razu rzuciła się na niego. Widać było, że są w sobie zakochani.
- No i straciłam prywatnego ochroniarza. – powiedziała Ewa.
- Zdarza się. – odpowiedziałem jej, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Maciek powiedział, że już musi iść na dekorację.
Po dekoracji pojechaliśmy do hotelu. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Gdy tylko wyszedłem od razu Sosna mnie porwała. Rzuciła tylko, że jestem potrzebny w ich pokoju. Nie wiedziałem o co chodzi. Później, gdy zobaczyłem, że Majka gada z Natką, uśmiechnąłem się. Zacząłem z nią gadać.
- Hej kotek. Wróciłaś już? – spytałem się.
- Tak, patrz co przywiozłam.- pokazała mi szczeniaka.
- Pies? – byłem naprawdę zdziwiony.
- Zawsze chciałam mieć psa, a po za tym to jest sunia i wabi się Kulka. – wytłumaczyła mi.
- Wspaniale.
- A ja chciałabym ci pogratulować dzisiejszych skoków.
- Dzięki, ale to nie mnie się należą gratulacje.
- Maćkowi jutro pogratuluję. – i w tej chwili zauważyłem, że zostałem sam w pokoju dziewczyn.

Długo gadaliśmy. Opowiadała mi o tym, że były chłopak Nicole jest zwykłym dupkiem, o tym jak wszyscy dowiedzieli się, że ich sunia się oszczeniła i o swojej wizycie na grobie matki. Gadaliśmy tak do 22:00. Gdy się rozłączyliśmy poszedłem do swojego pokoju. Oczywiście zastałem tam Majkę i Maćka, którzy jak mnie zobaczyli to poszli do jej pokoju. I w ten sposób zostałem sam. Oczywiście pewien osobnik nie pozwolił mi pobyć w samotności. Wparował tu jak gdyby nigdy nic i usiadł na łóżku Maćka. Był to Grzesiek. Powiedział, że nie może już tego wytrzymać. Przeprowadziłem z nim męską rozmowę, choć nie miałem ochoty i dowiedziałem się co go tak rozdrażniło. Nie chodziło o nic innego jak tylko o dziewczynę. Dała mu kosza, a on naprawdę ją kochał. Powiedziałem mu, że nie była go warta i, że jest jakąś kretynką. Po tych słowach oberwałem poduszką. Miałem prawo mówić bzdury, bo byłem bardzo zmęczony. Chociaż Mentos nie wydawał się jakoś nadzwyczajnie zmęczony. Byłem tak zmęczony aż w końcu usnąłem.
___________________________________________________
Ten rozdział mi się nie podoba. Ogólnie jest beznadziejny. Nic się w nim nie dzieje. Albo mam taki pogląd, bo się szkoła zaczęła. W każdym razie następny będzie lepszy. CZYTASZ = KOMENTUJ!!! To naprawdę motywuje!!! I dzięki za dwa tysiące wejść!!! Następny ukaże się najprawdopodobniej za tydzień. Pozdrawiam.

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 15 - Oczami Natalii

Tej nocy nie mogłam za bardzo spać, bo spałam tylko 5 godzin. Wstałam o godzinie siódmej, wzięłam ciuchy i  poszłam do łazienki. Po 15 minutach zeszłam na dół. Nikogo jeszcze nie było, bo wszyscy jeszcze spali. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapki i zasiadłam do konsumpcji. Gdy zjadłam była już 7:30 i zaczęłam się nudzić. Poszłam do salonu i zaczęłam oglądać zdjęcia wiszące na ścianach. Po 3 minutach znudziło mi się oglądanie zdjęć i wzięłam jedną z gitar Toma i zaczęłam coś brzdąkać. Podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam piosenkę. Próbowałam zacząć to grać i nagle jakbym straciła czucie swoich palców, zaczęłam grać jak w piosence. To było dziwne, bo nigdy w rękach nie miałam gitary. Nagle ujrzałam Toma, Susi, Nicole i Oliviera, którzy byli zdziwieni.
- Coś się stało? – spytałam się nie wiedząc o co chodzi.
- Czy ty się kiedyś uczyłaś grać na gitarze? – odpowiedział pytaniem na pytanie Tom.
- Nigdy gitary w rękach nie trzymałam.
- Niemożliwe! Nie mogłabyś tak po prostu grać, ale w sumie to nie ważne. Razem założymy zespół i pokonamy tatę. Co ty na to? – spytała się i usiadła obok mnie Nicole.
- Ja się nie na daję do żadnego zespołu. Nie ma o czym gadać.
- Idź się spakuj, bo za pół godziny wyruszymy w drogę.
- Okej.
Poszłam się pakować. Na ramię zarzuciłam torbę. Zostawiłam mały otwór, żeby włożyć tam tymczasowo Kulkę i zeszłam na dół. Gdy Tom mnie zauważył, wziął kluczyki ze stołu, moją torbę i poszedł do samochodu. Gdy miałam zrobić to samo co on, zatrzymała mnie Susi. Dała mi ciepły koc dla psa i trochę psiej karmy. Podziękowałam jej za to, owinęłam psa kocem i ruszyłam w stronę samochodu. Wsiadłam do samochodu a psa wzięłam na kolana. Tom włączył radio. Akurat w radiu leciała piosenka „Nickelback – Lullaby”. Zrobiło mi się smutno, bo doskonale znałam teledysk tej piosenki. Aż mi spłynęła łza, bo teledysk mówi tak jakby o mojej historii. Tylko, że ja zostałam adoptowana. Po godzinie jazdy zajechaliśmy na jakiś cmentarz. Gdy spytałam się Toma, po co tu przyjechaliśmy, on powiedział, że zobaczę. Po 5 minutach chodzenia zatrzymaliśmy się przy jakimś grobie. Na nagrobku widniał napis:
Agathe Krause
Urodzona 1 marca 1978 roku.
Zmarła dnia 25 marca 1994 roku
podczas porodu swej córki.
To był grób mojej matki. Widać było, że ktoś dba o ten grób, czyli moi dziadkowie powinni mieszkać niedaleko stąd. Zapaliliśmy z Tomem znicz i staliśmy w ciszy. Ta cisza mnie przygniatała. Spłynęła mi pierwsza łza, za nią następne, aż w końcu się rozpłakałam. Tom dobrze wiedział, że to dla mnie dużo wrażeń jak na pierwszy raz i zaprowadził do samochodu. Tam dał mi chusteczkę, którą wytarłam sobie oczy. Jechaliśmy w ciszy przez jakąś godzinę. Stwierdziłam, że dłużej nie mogę tak milczeć i postanowiłam przerwać tą ciszę.
- Jak to właściwie ze mną było? – spytałam się Toma.
- Już długo przed porodem było wiadomo, że albo ty, albo ona przeżyjecie.
- Czy ja dobrze rozumiem? Ona oddała mi swoje życie?
- Tak. Lekarz powiedział, że jeżeli ona chce przeżyć to musi usunąć tą ciąże, ale się nie zgodziła i postanowiła cię urodzić.
- Ale jak to było z tym porodem? W skutek czego zmarła?
- Dokładnie ne wiem. Gdy się urodziłaś, to lekarz pokazał cię jej, a wtedy jej serce przestało bić. Dalej już nic nie wiem, bo jej rodzice mi nic nie chcieli powiedzieć.
- Ale dlaczego twoi rodzice lub jej nie mogli mnie adoptować?
- Razem stwierdzili, że oddadzą cię do adopcji.
- Czemu?
- Chcieli żebyś miała normalne życie.
- Normalne życie? W tym w czym ja żyję to kompletne bagno. Mam chorą nogę, przez którą nie mogę grać w tenisa i rywalkę, która chce mi zniszczyć życie.
- I co z tego? Masz wspaniałych rodziców, chłopaka i przyjaciół.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Twoi rodzice odzywają się raz na rok, a prawdziwych przyjaciół masz na planie, bo reszta „przyjaźni się” z tobą dla sławy.
- Skąd wiesz o moich rodzicach?
- Nicole mi powiedziała. – mówiąc to spojrzałam się przez szybę. Mijaliśmy właśnie jakieś szczęśliwe rodziny.
- Nawet jeżeli moi rodzice się do mnie nie odzywają, to i tak nie zmienia faktu, że mam kochaną żonę i trójkę wspaniałych dzieci.
Nic mu nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Dojechaliśmy do jakiejś stacji benzynowej. Poprosiłam Toma, żeby mi kupił jakieś ciastka. Spojrzałam się na psa, ale z nim pogadać się nie dało, bo spał. Gdy Tom wrócił ruszyliśmy w dalszą drogę. Zjadłam pół paczki ciastek i nagle zachciało mi się spać. Resztę drogi przespałam. Obudziłam się około 16, gdy już dotarliśmy do Zakopanego. Tom zaparkował przed domem, wziął moją torbę z bagażnika i zaniósł do domu. Gdy tylko weszliśmy do domu i postawiłam psa na podłodze, to przybiegli moi rodzice i zaczęli mnie przytulać, jakby mnie z rok nie widzieli. Usiedliśmy w salonie i piliśmy kawę. Opowiadałam im jak spędziłam weekend u Toma i o tym, że byłam na grobie swojej biologicznej matki.
- A Majka gdzie? – spytałam się.
- Pojechała razem z Kubą, Maćkiem i Łucją do Wisły na te zawody. – powiedziała moja mama.
- Nikt mi nie powiedział. – i zaczęłam udawać, że płaczę.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a mama zaproponowała, żeby Tom przenocował dziś u nas. Później mama poszła do kuchni i przyniosła kanapki. Jak ona mnie doskonale znała. Zawsze wiedziała kiedy jestem głodna i na co mam ochotę. Nawet nie musiałam jej mówić.
- Skąd wiedziałaś, że będę miała ochotę na kanapki z nutellą?
- Przeczuwałam. Pewnie jesteście głodni po podróży. – odpowiedziała moja mama.
- Dobra, ale cicho bądźcie, bo się zawody zaczynają. – oznajmił mój kochany tatuś, któremu nie wolno było przeszkadzać, gdy oglądał jakiekolwiek zawody.
Ja i tak nie przepadałam za skokami, więc postanowiłam z Tomem pogadać. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tom puścił mi ze swojego telefonu swoje piosenki. Spodobały mi się bardzo, zwłaszcza jedna. Powiedział, że to jest jego najpopularniejsza piosenka i, że stworzył ją dla mojej biologicznej mamy. Nagle tata krzyknął, że Kuba skacze. Faktycznie. Mimo tego kasku i gogli poznałam go. Trener machnął jakąś falgą, a on zjechał w dół. Po chwili był już w powietrzu. Trzymałam za niego kciuki. Wylądował i było widać, że się cieszy.
- Tato, jak oceniasz skok?
- Skok oceniam na bardzo dobry. Przeskoczył punkt K, noty też dobre.
- To dobrze, bo ja się nie znam. Teraz mam dla ciebie drugą prośbę. Zawołaj mnie jak skakać będzie Maciek. – i pocałowałam go w policzek.
I poszłam do Toma, aby dokończyć rozmowę, lecz po dłuższej chwili skakał Maciek. Po jego skoku tata nic nie powiedział tylko zaczął gwizdać.
- O co tym razem chodzi? – spytałam się nie wiedząc nic.
- Odległość fantastczna, noty genialne, a on się nie cieszy. Ma chyba jakąś zaniżoną samoocenę.
- Oj tatuś, tatuś. – westchnęłam tylko. – Tom, chodź do nas. Razem to obejrzymy. – zawołałam go.
Razem oglądaliśmy serię finałową. Tata mi niektóre rzeczy powyjaśniał, a ja powtórzyłam to wszystko Tomowi. Na belce zasiadł Kuba. Skoczył teraz krócej, bo aż tylko 116,5 metra, a noty były troszkę niższe. Jako przedostatni skakał Maciek. Skoczył o metr dalej czyli 132,5 metra, a noty były prawie takie same. Maciek ciesząc się ze swojego skoku prawie upadł, ale się podniósł. Tata powiedział, że to już było za linią upadku. Po nim był już tylko Kamil. Wszyscy czekali na jego skok. Jednak zabrakło 0,9 punktu, aby wygrał. Tata cieszył się jak opentany. Nie wiedziałam czemu. W sumie ja też się cieszyłam. Na szczęście mama była bardziej spokojna i zaprosiła nas wszystkich na kolację. Po zjedzeniu kolacji wzięłam psa i poszłam na górę. Zajęłam się psem. Dałam mu karmę i wodę, a że nie miałam z kim gadać, to zaczęłam gadać z Kulką. O wpół do dziewiątej stwierdziłam, że zajrzę na skype’a. Na szczęsie dostępna była Majka, więc połączyłam się z nią.
- No hej. Co tam, już imprezowaliście? – spytałam się jej.
- Wiesz, że bez ciebie nie ma imprezy. – zaczęła się śmiać.
- Bardzo śmieszne, bardzo. A tak w ogóle to mogłabyś zawołać Kubę.
- Łucja! – wydarła się moja siostra. – Idź po Kubę. – powiedziała do Łucji i już po chwili był Kuba.
- Hej kotek. Wróciłaś już? – spytał się troskliwie.
- Tak, patrz co przywiozłam. – i pokazałam mu Kulkę.
- Pies? – nie krył zdziwenia.
- Zawsze chciałam mieć psa, a po za tym to jest sunia i wabi się Kulka.
- Wspaniale.
- A ja chciałabym ci pogratulować dzisiejszych skoków.
- Dzięki, ale to nie mnie się należą gratulacje.
- Maćkowi jutro pogratuluję. – powiedziałam to i się uśmiechnęłam.
Długo jeszcze gadaliśmy. Rozłączyłam się o 22:00, poszłam do łazienki i przygotowałam się do spania. Usiadłam w łóżku, ale nie mogłam usnąć. Zapaliłam sobie lampkę z szafki nocnej i zaczęłam czytać książkę. Senna stałam się około 23:00, więc postanowiłam pójść spać.
____________________________________________________________
Witam Was! Tak jak obiecałam dodaję nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Dopiero teraz odkryłam, że biologiczna mama Natalii ma na nazwisko Krause. Dziwne jest to, że w mojej rodzinie też jest takie nazwisko. Zbieg okoliczności? Mam pytanie. Chcecie, aby każdy dzień był pisany oczami Natalii i Kuby? Czekam na Wasze opinie. Następny rozdział pojawi się za tydzień. Pozdrawiam ;)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 14 - Oczami Kuby

Dziś wielki dzień, a mianowicie konkurs drużynowy na Mistrzostwach Polski. W drużynie będę z Maćkiem, Titusem i Mentosem. Na pewno wygramy, innej opcji nie ma. Z tego co się dowiedziałem to Majka z Łucją będą, więc będzie doborowe towarzystwo. Rano wstałem i poszedłem do łazienki. Po 5 minutach byłem na dole, by zrobić sobie śniadanie. Oczywiście moja mama nie pozwoliła nam sobie samym zrobić, bo sama przygotowała te swoje przepyszne naleśniki. Jak ja je kocham i ją oczywiście też. Wszyscy razem zasiedliśmy do śniadania. Tata zaoferował się, że mnie i Maćka zawiezie do Wisły. O 10 przyszły do nas Majka i Łucja. Wszyscy postanowiliśmy, że trzeba o imprezie poinformować ojca Natki i to mi przypadł ten zaszczyt, aby do niego zadzwonić. Poinformowałem go gdzie, co i jak oraz żeby nic nie mówił Natce. Tym samym wszyscy już o tym wiedzieli. Niespodziewanie zniknęli Maciek i Majka, ale wiedziałem, że poszli do jego pokoju. Ja z Łucją zaczęliśmy się zastanawiać co jej kupić. Kurczę, to naprawdę ciężkie. Zdecydowaliśmy się po jakiejś godzinie, że możemy pójść do galerii i tam coś kupić. Ja postanowiłem kupić jej 30 białych róż, oczywiście w dzień jej urodzin, i dać jej nasze wspólne zdjęcie, gdzie na ramce będzie napisane „Razem na zawsze”. Łucja natomiast kupiła neonowo – żółtą torebkę.
- Jeżeli chcecie wziąć udział w konkursie to musimy już jechać. – oznajmił mój tata, gdy tylko przekroczyłem próg domu razem z Łucją. – A wasze koleżanki też mogą jechać. – tu zwrócił się do Łucji i Majki, która wraz z Maćkiem schodzili po schodach.
Wszyscy zapakowaliśmy swoje rzeczy, a potem jeszcze zajechaliśmy do Łucji i Majki po ich rzeczy. Po około 3 godzinach dotarliśmy na miejsce. Dziewczyny wynajęły sobie pokój w tym samym hotelu co my. Po ekspresowym zakwaterowaniu musiałem iść z Maćkiem na trening. Gdy dotarliśmy na skocznię zastaliśmy chłopaków i trenera, który kazał nam dziś dać z siebie 100%. Po treningu rozpoczął się konkurs. Pierwszy z naszej drużyny skakał Grzesiek, który w I serii uzyskał 129 metrów, miał świetną prędkość na progu i dobre noty za styl. Po nim skakałem ja. Wyszło mi świetnie! 128 metrów! Prędkość trochę słabsza od Grześka, a noty byłe takie same. Później skakali Krzysiek, który osiągnął 125,5 metra, a na końcu Maciek, który skoczył też 128 metrów. Prowadziliśmy po I serii, w której swój upadek zaliczył Kamil. Wszyscy wstrzymali oddech, ale na szczęście nic mu się nie stało. W II serii Grzesiek skoczył tak samo, prędkość miał troszkę słabszą, a noty miał wyższe. Ja skoczyłem 102,5 metra, na progu miałem ciutkę większą prędkość, a noty słabsze. Z tego skoku zadowolony nie byłem, wręcz zły. Krzysiek skoczył 127 metrów, a Maciek 128,5 metra. I tym samym wygraliśmy! Skakaliśmy z radości! Do Maćka szybko podbiegła Majka, która rzuciła mu się na szyję i dała całusa. Wyglądali razem słodko. Żałowałem tylko, że Natki tu nie ma, ale wiedziałem, że wspierała nas od samego początku duchowo. To wszystko dzięki niej. Gdy nasza radość troszkę odpuściła, była ceremonia dekoracji. Widziałem jak Sosna robi zdjęcia. Pewnie dla Natki. My stanęliśmy na najwyższym stopniu podium. Na drugim miejscu uplasowała się drużyna KS Wisła Ustronianka I w składzie Artur Kukuła, Olek Zniszczoł, Rafał Śliż i Piotrek Żyła. Podium uzupełniła drużyna TS Wisła Zakopane I, którą reprezentowali Andrzej Gąsienica, Tomek Pochwała, Klimek Murańka i Dawid Kubacki. Po całej ceremonii wręczenia nagród, poszliśmy się przebrać. We czterech zdecydowaliśmy, że pójdziemy gdzieś uczcić nasz sukces. Okazało się, że chłopaki mają pokój w tym samym hotelu co my. Wszyscy w szóstkę udaliśmy się do hotelu, gdzie zaczęliśmy świętować. Majka i Maciek ociągali się za nami, natomiast przede mną i Mentosem szli rozbawieni Krzysiek z Łucją.
- Lepiej pilnuj swojego brata, bo się jeszcze zakocha. – ostrzegłem ze śmiechem Grześka.
- Spokojna twoja rozczochrana. – również zaczął się śmiać.
W końcu dotarliśmy do hotelu. Poszliśmy do pokoju mojego i Maćka i tam zaczęliśmy gadać. Nagle zaczął mi wibrować telefon.
- Hej myszko, co chciałaś? – zacząłem.
- Hej kotek, gratuluję wygranej.
- Sosna ci powiedziała, co?
- Nie, święty Mikołaj, oczywiście, że Sosna. Tylko żałuję, że mnie tam nie ma.
- Żałuj, żałuj. – mówiąc to cały czas się śmiał.
- A co ci tak wesoło, co? – mi też się udzielił ten nastrój.
- Nie, po prostu Titus się wygłupia i podrywa Łucję, tylko coś mu nie wychodzi.
- Kto?
- Krzysiek Miętus, poznam cię z nim w poniedziałek.
- To z nim dziś wygrałeś konkurs?
- Z nim i z jego bratem.
- Aha. Muszę kończyć, bo oni zaczęli grilla beze mnie.
- Grilla? Z jakiej to okazji?
- Z okazji takiej, że dzisiaj jest lana sobota, pasuje?
- Że co?
- Że pstro. Jak byłam na planie zdjęciowym to przyjaciel Toma zaczął nas wszystkich lać wodą i tym samym rozpoczęła się wodna wojna. Dobra, papa, kocham cię.
- Ja też cię kocham, papa. – rozłączyła się.
- Cisza! – krzyknąłem. – Sosna, musimy pogadać. – zwróciłem się do Łucji.
- Czego chcesz? – spytała się mnie, gdy stała obok.
- Może zaprosimy ich na urodziny do Natki, co? Powiedziałem Natce, że pozna ich w poniedziałek.
- Oki. – zgodziła się z uśmiechem.
Szczerze nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo. No, ale cóż. Chciała się mnie pozbyć, żeby iść gadać z Krzyśkiem. Ale mnie się tak łatwo nie pozbędzie. Stanąłem na krześle i głośno zacząłem mówić.
- Uwaga! Chciałem coś ogłosić. Jako, że po jutrze odbędą się urodziny mojej dziewczyny i robimy imprezę – niespodziankę,chciałbym zaprosić Krzyśka i Grześka na imprezę.
- Ale my jej przecież nie znamy. – odpowiedział Titus.
- To poznasz. A ja to niby z kim będę się miała bawić, hm?
- Nie wiem jak Grzesiek, ale ja przyjdę. – oznajmił Krzysiek i spojrzał się na Sosnę.
- Super! – wydarła się Łucja i rzuciła mu się na szyję. Majka i Maciek nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
- Mentos? A ty? – spytałem się go.
- No przecież, że przyjdę. Jakbym miał wybierać między imprezą, a siedzeniem w domu przed telewizorem, wybrałbym imprezę. – oznajmił.
- Się bardzo cieszę. – powiedziałem tonem oficjalnym. – Bo ona chciałaby was poznać.

Potem nikt mnie już nie słuchał. Zdecydowałem, że skora mamy dwie pary gołąbeczków to nie będziemy z Grześkiem im przeszkadzać i zaczęliśmy gadać. Po jakimś czasie impreza się rozeszła i zostałem z Maćkiem sam w pokoju. Pora była dość późna i postanowiliśmy pójść spać.
_________________________________________________
Siemka. Sorry, że dopiero teraz, ale limit internetu mi się skończył i mogę dopiero teraz opublikować. Myślę, że kolejny rozdział pojawi się w środę, gdyż mam trzy rozdziały zapasu. Jakoś mnie tak wena naszła. CZYTASZ = KOMENTUJ!!! Pozdrawiam i do środy.