Dziś wielki dzień, a mianowicie konkurs drużynowy na
Mistrzostwach Polski. W drużynie będę z Maćkiem, Titusem i Mentosem. Na pewno
wygramy, innej opcji nie ma. Z tego co się dowiedziałem to Majka z Łucją będą,
więc będzie doborowe towarzystwo. Rano wstałem i poszedłem do łazienki. Po 5
minutach byłem na dole, by zrobić sobie śniadanie. Oczywiście moja mama nie
pozwoliła nam sobie samym zrobić, bo sama przygotowała te swoje przepyszne
naleśniki. Jak ja je kocham i ją oczywiście też. Wszyscy razem zasiedliśmy do
śniadania. Tata zaoferował się, że mnie i Maćka zawiezie do Wisły. O 10
przyszły do nas Majka i Łucja. Wszyscy postanowiliśmy, że trzeba o imprezie
poinformować ojca Natki i to mi przypadł ten zaszczyt, aby do niego zadzwonić.
Poinformowałem go gdzie, co i jak oraz żeby nic nie mówił Natce. Tym samym
wszyscy już o tym wiedzieli. Niespodziewanie zniknęli Maciek i Majka, ale
wiedziałem, że poszli do jego pokoju. Ja z Łucją zaczęliśmy się zastanawiać co
jej kupić. Kurczę, to naprawdę ciężkie. Zdecydowaliśmy się po jakiejś godzinie,
że możemy pójść do galerii i tam coś kupić. Ja postanowiłem kupić jej 30
białych róż, oczywiście w dzień jej urodzin, i dać jej nasze wspólne zdjęcie,
gdzie na ramce będzie napisane „Razem na
zawsze”. Łucja natomiast kupiła neonowo – żółtą torebkę.
- Jeżeli chcecie wziąć udział w konkursie to musimy już
jechać. – oznajmił mój tata, gdy tylko przekroczyłem próg domu razem z Łucją. –
A wasze koleżanki też mogą jechać. – tu zwrócił się do Łucji i Majki, która
wraz z Maćkiem schodzili po schodach.
Wszyscy zapakowaliśmy swoje rzeczy, a potem jeszcze
zajechaliśmy do Łucji i Majki po ich rzeczy. Po około 3 godzinach dotarliśmy na
miejsce. Dziewczyny wynajęły sobie pokój w tym samym hotelu co my. Po
ekspresowym zakwaterowaniu musiałem iść z Maćkiem na trening. Gdy dotarliśmy na
skocznię zastaliśmy chłopaków i trenera, który kazał nam dziś dać z siebie
100%. Po treningu rozpoczął się konkurs. Pierwszy z naszej drużyny skakał
Grzesiek, który w I serii uzyskał 129 metrów, miał świetną prędkość na progu i
dobre noty za styl. Po nim skakałem ja. Wyszło mi świetnie! 128 metrów! Prędkość
trochę słabsza od Grześka, a noty byłe takie same. Później skakali Krzysiek,
który osiągnął 125,5 metra, a na końcu Maciek, który skoczył też 128 metrów.
Prowadziliśmy po I serii, w której swój upadek zaliczył Kamil. Wszyscy
wstrzymali oddech, ale na szczęście nic mu się nie stało. W II serii Grzesiek
skoczył tak samo, prędkość miał troszkę słabszą, a noty miał wyższe. Ja
skoczyłem 102,5 metra, na progu miałem ciutkę większą prędkość, a noty słabsze.
Z tego skoku zadowolony nie byłem, wręcz zły. Krzysiek skoczył 127 metrów, a
Maciek 128,5 metra. I tym samym wygraliśmy! Skakaliśmy z radości! Do Maćka
szybko podbiegła Majka, która rzuciła mu się na szyję i dała całusa. Wyglądali
razem słodko. Żałowałem tylko, że Natki tu nie ma, ale wiedziałem, że wspierała
nas od samego początku duchowo. To wszystko dzięki niej. Gdy nasza radość
troszkę odpuściła, była ceremonia dekoracji. Widziałem jak Sosna robi zdjęcia.
Pewnie dla Natki. My stanęliśmy na najwyższym stopniu podium. Na drugim miejscu
uplasowała się drużyna KS Wisła Ustronianka I w składzie Artur Kukuła, Olek
Zniszczoł, Rafał Śliż i Piotrek Żyła. Podium uzupełniła drużyna TS Wisła
Zakopane I, którą reprezentowali Andrzej Gąsienica, Tomek Pochwała, Klimek
Murańka i Dawid Kubacki. Po całej ceremonii wręczenia nagród, poszliśmy się
przebrać. We czterech zdecydowaliśmy, że pójdziemy gdzieś uczcić nasz sukces.
Okazało się, że chłopaki mają pokój w tym samym hotelu co my. Wszyscy w szóstkę
udaliśmy się do hotelu, gdzie zaczęliśmy świętować. Majka i Maciek ociągali się
za nami, natomiast przede mną i Mentosem szli rozbawieni Krzysiek z Łucją.
- Lepiej pilnuj swojego brata, bo się jeszcze zakocha. –
ostrzegłem ze śmiechem Grześka.
- Spokojna twoja rozczochrana. – również zaczął się śmiać.
W końcu dotarliśmy do hotelu. Poszliśmy do pokoju mojego i
Maćka i tam zaczęliśmy gadać. Nagle zaczął mi wibrować telefon.
- Hej myszko, co chciałaś? – zacząłem.
- Hej
kotek, gratuluję wygranej.
- Sosna ci
powiedziała, co?
- Nie,
święty Mikołaj, oczywiście, że Sosna. Tylko żałuję, że mnie tam nie ma.
- Żałuj,
żałuj. – mówiąc to cały czas się śmiał.
- A co ci
tak wesoło, co? – mi też się udzielił ten nastrój.
- Nie, po
prostu Titus się wygłupia i podrywa Łucję, tylko coś mu nie wychodzi.
- Kto?
- Krzysiek
Miętus, poznam cię z nim w poniedziałek.
- To z nim
dziś wygrałeś konkurs?
- Z nim i
z jego bratem.
- Aha.
Muszę kończyć, bo oni zaczęli grilla beze mnie.
- Grilla?
Z jakiej to okazji?
- Z okazji
takiej, że dzisiaj jest lana sobota, pasuje?
- Że co?
- Że
pstro. Jak byłam na planie zdjęciowym to przyjaciel Toma zaczął nas wszystkich
lać wodą i tym samym rozpoczęła się wodna wojna. Dobra, papa, kocham cię.
- Ja też
cię kocham, papa. – rozłączyła się.
- Cisza! –
krzyknąłem. – Sosna, musimy pogadać. – zwróciłem się do Łucji.
- Czego
chcesz? – spytała się mnie, gdy stała obok.
- Może
zaprosimy ich na urodziny do Natki, co? Powiedziałem Natce, że pozna ich w
poniedziałek.
- Oki. –
zgodziła się z uśmiechem.
Szczerze
nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo. No, ale cóż. Chciała się mnie pozbyć,
żeby iść gadać z Krzyśkiem. Ale mnie się tak łatwo nie pozbędzie. Stanąłem na
krześle i głośno zacząłem mówić.
- Uwaga!
Chciałem coś ogłosić. Jako, że po jutrze odbędą się urodziny mojej dziewczyny i
robimy imprezę – niespodziankę,chciałbym zaprosić Krzyśka i Grześka na imprezę.
- Ale my
jej przecież nie znamy. – odpowiedział Titus.
- To
poznasz. A ja to niby z kim będę się miała bawić, hm?
- Nie wiem
jak Grzesiek, ale ja przyjdę. – oznajmił Krzysiek i spojrzał się na Sosnę.
- Super! –
wydarła się Łucja i rzuciła mu się na szyję. Majka i Maciek nie mogli
powstrzymać się od śmiechu.
- Mentos?
A ty? – spytałem się go.
- No
przecież, że przyjdę. Jakbym miał wybierać między imprezą, a siedzeniem w domu
przed telewizorem, wybrałbym imprezę. – oznajmił.
- Się
bardzo cieszę. – powiedziałem tonem oficjalnym. – Bo ona chciałaby was poznać.
Potem nikt
mnie już nie słuchał. Zdecydowałem, że skora mamy dwie pary gołąbeczków to nie
będziemy z Grześkiem im przeszkadzać i zaczęliśmy gadać. Po jakimś czasie
impreza się rozeszła i zostałem z Maćkiem sam w pokoju. Pora była dość późna i
postanowiliśmy pójść spać.
_________________________________________________
Siemka. Sorry, że dopiero teraz, ale limit internetu mi się skończył i mogę dopiero teraz opublikować. Myślę, że kolejny rozdział pojawi się w środę, gdyż mam trzy rozdziały zapasu. Jakoś mnie tak wena naszła. CZYTASZ = KOMENTUJ!!! Pozdrawiam i do środy.
Rozdział bardzo przyjemny! :))) Impreza niespodzianka. Już nie mogę się jej doczekać! Zapowiada się naprawdę świetna zabawa. Ach te nasze gołąbeczki. Tylko Natki brakuje :( Ale już niedługo spotka się z Kubą. Czekam na następny. Buziaki ;**
OdpowiedzUsuńDziękuję. Impreza będzie naprawdę niezła. Szczerze to już jest zapisana i będzie się działo. Pozdrawiam ;*
UsuńHej. Bardzo fajne i wciągające opowiadanie ;) Z niecierpliwością czekam na nastepny rodział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kot
Dziękuję ;)
UsuńHej! Jestem pierwszy raz, bo trafiłam przypadkiem przez link u Charlotte :) Sympatyczne opowiadanie, fajne się czyta. Najbardziej mi się podobają opisy oczami Kuby. Postuluję o więcej Titusa!
OdpowiedzUsuńTeż czekam na imprezę niespodziankę, chociaż jestem ciekawa czy Natalia złapie się na ten haczyk i trafi w wyznaczone miejsce. Może się na Kubę obrazić że nie przyszedł i wrócić do domu, a nie chodzić go szukać :D Ciekawa jestem jak to będzie.
Pozdrawiam (:
http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
Natalia trafić, trafi, ale czy wszyscy będą żyć to nie zdradzę. powiem tylko tyle, że na pewno będzie na niego wściekła. Z chęcią przeczytam i twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że pozostaniesz na dłużej. Pozdrawiam ;)
Usuń