sobota, 21 września 2013

Rozdział 17 - Oczami Natalii

Obudziłam się o 7:00 i poszłam do łazienki, by zrobić toaletę poranną. Ubrana w ciuchy zeszłam na śniadanie. Po kuchni buszowali moi rodzice. Chrząknęłam, by zwrócili na mnie uwagę. Moja mama zdziwiła się, że już wstałam.
- Co ty tu robisz? – spytała się mnie.
- Przyszłam na śniadanie, bo za pół godziny idę do szkoły. – moja mama patrzyła się na mnie wzrokiem takim jakby nie wiedziała co to szkoła. – Tam chodzą osoby w moim wieku, by się uczyć. Takie coś jak dom, tylko większe. Ja muszę zdać maturę. – wytłumaczyłam jej ze śmiechem.
- Ale ty nie idziesz dzisiaj do szkoły.
- Można wiedzieć czemu? – teraz ja miałam taki wzrok.
- O 10:00 przychodzi do ciebie Antek, na rehabilitację.
Gdy już miałam się odwrócić, by zajrzeć do lodówki, Tom mnie objął i dał mi małe pudełko.
- Co to? – Tom mnie puścił.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – potrząsnęłam pudełkiem i otworzyłam je.
- Kluczyki? – dalej nie rozumiałam.
- Do samochodu, który twój.
Rzuciłam się mu na szyję z tej radości. Nie mogłam uwierzyć, że to audi, którym mnie tu przywiózł jest moje! Cieszyłam się jak głupia. Miałam własny samochód i już nie będę musiała pożyczać od rodziców. Z tego wszystkiego zapomniałam się spytać jak wróci do domu, ale cóż … radość wzięła górę. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do siebie. Skoro nie szłam dziś do szkoły mogłam zrobić Kubie niespodziankę. Zadzwoniłam do Majki, aby dowiedzieć się o której wracają. Świetnie. Koło 11:00 powinni być na miejscu. Postanowiłam zrobić baner dla nich. Tylko trzeba było wciągnąć w to mamę Kuby i Maćka, ale jak się coś chce to wszystko się da zrobić. Mój tata poszedł do pracy. Mama przyszła do mojego pokoju i oznajmiła, że też idzie, bo ma dziś pierwszą zmianę i że zostaję z Tomem. Na szczęście jemu da się wcisnąć każdy kit. Przed dziesiątą przyszeł do mnie Antek. Otworzyłam mu drzwi.
- Napijesz się kawy? – spytałam się.
- Chętnie. – zrobiłam dwie kawy i wręczyłam mu dwa kubki z kawą, a ja pomału wchodziłam na górę. Gdy doszłam do swojego pokoju usiadłam na łóżku, a Antek na fotelu.
- Powiem, że była dziś rehabilitacja jak mi pomożesz to skończyć. – ozajmiłam mu, wskazując na podłogę.
- A mogę wiedzieć co to jest?
- Powiem ci jak mi obiecasz, że pomożesz.
- Dobra, wchodzę w to.
- Musimy to skończyć i iść do domu mojego chłopaka, gdzie zastaniemy, najprawdopodbniej, jego mamę i powitamy ich tym.
- Ile mamy czasu?
- Pół godziny, ale spokojnie mało już zostało.
Około 10:40 byliśmy w drodze do domu Kuby i Maćka. Musiałam go wziąć ze sobą, bo kto by mi to niósł. Gdy doszliśmy, zapukałam do drzwi. Mieliśmy szczęście, bo ich mama była w domu i uznała mój pomysł za wyśmienity. Wzięłyśmy od Antka baner, po czym on powiedział, że musi już iść i zostałam sama z panią Kot. Rozwiesiłyśmy baner na płocie i czekałyśmy kiedy przyjadą. Długo czkać nie musiałyśmy, bo kiedy przykrywałyśmy niespodziankę, oni akurat przyjechali. Oczywiście nie obyło się bez buziaka na przywitanie. Cieszyłam się, że w końcu mogę się do niego przytulić. Staliśmy wtuleni w siebie z kilka minut. W końcu Maciek najbardziej zainteresował się tym co jest na płocie. Razem z panią Kot odsłoniłyśmy baner. Żebyście wiedzieli jakie mieli miny.
- Fajnie, że w ogóle się cieszycie. – powiedziałam z ironią.
- Kto to zrobił? – spytał się Maciek.
- Święty Mikołaj. Oczywiście, że Natalia. – odpowiedziała mu jego matka.
- Sama to zrobiłaś? – spytał się Kuba, który cały czas miał uśmiech na twarzy.
- Z małą pomocą Antka. – powiedziałam i  od razu żałowałam swoich słów, bo nagle Kuba przestał się uśmiechać. W prawdzie próbował, ale mu nie wychodziło.
- Zazdrosny jesteś? – spytałam się go.
- Wcale. – podniósł mnie i pocałował.
Czułam się najszczęśliwszą osobą świata. Kuba był moim najlepszym rehabilitantem, bo po tym pocałunku stanęłam na własnych nogach i nie musiałam już podpierać się o kule. Wszyscy byli zdziwieni, a za razem się cieszyli. Po pewnym czasie poszłam razem z Majką do domu. O własnych nogach! Gdy przyszłyśmy do domu zobaczyłyśmy, że Tom ugotował obiad. Byłam tym bardzo zadowolona, bo ja nienawidziłam gotować, a Majka w tym swoim stanie po prostu nie mogłaby gotować, bo spaliłaby cały obiad. Ona nie myślała o niczym innym tylko o tym weekendzie. Jak weszłam do kuchni Tom powiedział, że obiad gotowy.  Powiedziałam o tym Majce, która przyszła pomóc nam nakryć do stołu. W tym samym momencie dostałam SMSa od taty, że nie uda mu się dotrzeć dziś na obiad w przerwie. Zjedliśmy obiad we trójkę. Muszę przyznać, że był naprawdę dobry. Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Po namyśle zdecydowałam się obejrzeć odcinki tego serialu, w którym grał Tom. Mając założone słuchawki nie usłyszałam jak dzwonił do mnie Kuba. Dopiero gdy dzwonił po raz drugi to mój telefon spadł z szafki nocnej. Na szczęście się nie rozpadł na kawałki, bo odleciała tylko klapka. To był Kuba. Chciał żebym do niego przyszła. Gdy wyszłam z pokoju, zauważyłam, że w domu oprócz mnie i Kulki nie było nikogo. Cóż, miałam nadzieję, że chociaż wzięli klucze. Zostawiłam sunię w domu i zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę domu Kuby. Gdy dotarłam na miejsce, drzwi otworzył mi jego tata.
- Dzień dobry, jest Kuba? – spytałam się.
- Nie, nie ma go. Poszedł do Łucji. – odpowiedział mi.
- No cóż. Dziękuję. – pożegnałam się i ruszyłam w stronę restauracji Sosny.
Zawsze mogłam posłać go do diabła, ale to by i tak nic nie dało. Jakieś moce nieczyste się nade mną mściły, nie wiadomo za co, bo zaczął padać śnieg. Obiecałam sobie, że jak tam już dotrę to go po prostu zabiję własnymi rękami. Tylko nie spodziewałam się co tam zastanę. Gdy w końcu doszłam do restauracji, zobaczyłam, że nie palą się światła. Pomyślałam, że może poszedł do niej do domu. Jak dobrze, że mieszkała nad restauracją. Jako, że pierwsze mijałam drzwi do ich domu, to zapukałam. Nikt mi nie otworzył. Postanowiłam jednak wejść do tej restauracji choć uczucia miałam mieszane. Drzwi otworzyły się bez problemów. Włączając światło powiedziałam pod nosem, że ich wszystkich pozabijam. Później żałowałam, że powiedziałam to tak głośno, bo jak zapaliłam światło wszyscy krzyknęli „Niespodzianka” i zaczęli śpiewać „Sto lat”. Nie mogłam w to uwierzyć. Gdy skończyli śpiewać podszedł do mnie Kuba i wręczył mi bukiet róż oraz nasze wspólne zdjęcie w ramce, na której było napisane „Razem na zawsze”. Byłam z tego bardzo zadowolona. Gdy przyjmowałam prezenty on cały czas stał za mną obejmując mnie w pasie. Po nim podbiegła do mnie Sosna i dała mi dużą torbę. Jak zajrzałam do torby to ujrzałam moją wymarzoną neonową torebkę Oxford. Wyrwałam się z uścisku Kuby i przytuliłam Łucję. Szepnęłam jej do ucha „dziękuję”. Po niej do mnie podeszli rodzice.
- Trzymaj. Tylko proszę cię, nie korzystaj z tego teraz. – powiedziała mama wręczając mi podłużne opakowanie. Muszę przyznać, że było ciężkie. Nie mogłam w to uwierzyć. Dali mi nową deskę. I to jest prezent. Tylko teraz trzeba wyleczyć nogę.
- Dziękuję. – mówiąc to przytuliłam ich.
- A my zdecydowaliśmy się kupić ci te twoje wymarzone raybany. – powiedziała Majka.
- Ja kupiłem ci kwiatki. – powiedział do mnie Maciek i wręczył je.
- No dobra. Ja kupiłam. – i wręczyła mi małe opakowanie, w którym znajdowały się okulary.
- Dziękuję. – przytuliłam moją kochną siostrę. – I tak wiem, że to poszło z twoich oszczędności. – szepnęłam do niej i podałam kolejny prezent Kubie.
- Ja jestem bardziej oryginalny. Tego nie kupisz w żadnym sklepie, Pietrucha.
- Krystian! Prosiłam cię.
- No dobra, dobra. To od nas wszystkich, trzymaj. – i podał mi torbę.
- Nie wierzę. Jak ci się udało to zdobyć? – zaskoczona spytałam się Krystiana.
- Łatwo nie było, ale jak z nim pogadałem to ... jak ty to mówisz? Po trupach do celu?
- Kogo zabiłeś?
- Na szczęście nikogo. Wystarczyła krótka rozmowa i podanie swojego adresu. Masz szczęście, że on jest miły.
- Kris, kocham cię! – i rzuciłam mu się na szyję. – Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.
- Nie ma za co. - podałam Kubie torbę, a on musiał do niej zajrzeć z ciekawości.
- Kubuś, to tylko koszulka Janowicza z jego autografem. Spełnienie moich marzeń.
- A tu masz coś od nas. – powiedziała Nicole i wręczyła mi duże pudło. Gdy odpakowałam, zobaczyłam wtedy gitarę! Dokładnie tą samą na której grałam poprzedniego dnia.
- Dobra. To teraz przyszła na mnie kolej. Odsuńcie się! – powiedziała pani Alicja. – Proszę o to tort mojej roboty. Mam nadzieję, że będzie smakować.
- Pani tort na pewno. – zapewniłam ją.
- Ja już chyba kiedyś z tobą na ten temat rozmawiałam, że nie jestem pani tylko ciocia.
- Czyli ja jestem wujek? – powiedział pan Jacek, za co dostal łokciem w brzuch.
- Dobrze ciociu i wujku. Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna na sam widok tego toru.
- Poczekaj pójdę po aparat. – i po paru sekundach Łucja była spowrotem z nami. – Teraz możesz kroić.
Pokroiłam tort, a potem dorośli poszli na górę, więc zostaliśmy sami. Po pewnym czasie do lokalu weszło dwóch chłopków, których wcale nie znałam. Na ich widok Łucja się poderwała i podbiegła do nich. Z jednym z nich przywitała się dość czule. Na oko mieli między 1,70 m. a 1,80 m. Obaj byli brunetami.
- Natalia poznaj. To jest Krysiek, a to Grzesiek. – wskazała na nich. – Chłopaki to jest Natalia, moja psiapsióła i dziewczyna Kuby.
- Cześć. Natalia jestem. – podałam rękę Krzyśkowi.
- Krzysiek, ale mów mi Titus.
- Natalia. – znów podałam rękę tyle, że Grześkowi.
- Grzesiek, ale i tak wszyscy mówią na mnie Mentos.
Wróciłam do Kuby i usadowiłam mu się na kolanach. Łucja oczywiście usiadła obok Krzyśka.
- Między nimi coś jest? – spytałam się szeptem Kuby.
- To ty powinnaś wiedzieć. W końcu to twoja przyjaciółka.
- Ale on jest twoim przyjacielem. – lubiłam „zabijać” osoby ich własną bronią.
- Ej, co to za jakieś tajemnice w towarzystwie? – spytał się Maciek.
- A co? Chcesz wiedzieć jakiego koloru Natalia ma bieliznę?- za tą odpowiedź dostał ode mnie ręką w czoło, a Maciek pokazał mu język.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu (ale tylko dla pełnoletnich). Mały Olivier szybko usnął. Krystian zaniósł go na górę, gdzie go położyli do łóżka. Około piątej nad ranem powiedziałam Kubie, żebyśmy się stąd zerwali. Pod pretekstem zaniesienia prezentów do domu wyszliśmy z restauracji. Oczywiście Kuba niósł wszystkie prezenty, a ja niosłam kwiaty. Gdy dotarliśmy do mojego domu, ja zaprotestowałam, że nigdzie nie wracam. Kuba się zgodził i nalał mi wody do szklanki. Muszę przyznać, że bardzo dobrze orientowal się w moim domu. Stałam oparta o ścianę w kuchni, a Kuby ręka wylądowała obok mojej twarzy. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wtedy Kuba zaczął mnie całować. Odstawiłam szklankę na blat, tak żeby jej nie stłuc i założyłam swoje ręce na jego szyi. On mnie podniósł i posadził na blacie. Poczułam jego rękę pod swoją bluzką. Splotłam swoje nogi na jego biodrach. On mnie podniósł i zaniósł do mojego pokoju. Po chwili wylądowaliśmy na moim łóżku. Nasze ciuchy walały się po całym pokoju. Smakowliśmy siebie, gdy nagle kichnęłam. Kuba położył się obok.
- Stresik. – powiedziałam z uśmiechem niepewności.
- To wszystko jest bez sensu. – odpowiedział.
- To, że kicham jak się stresuję? – spytałam się.
- Nie o to chodzi … - podniósł się i usiadł.
Nic nie odpowiedziałam tylko splotłam swoją nogę z jego, jechałam swoim palcem w dół po jego kręgosłupie i zaczęłam przeygryzać jego ucho. Kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha. Odwrócił głowę w moją stronę i zaczął mnie całować. Znów leżał na mnie całym sobą. Nic mi to nie przeszkadzało. Jeszcze lekko zdyszana położyłam głowę na ramieniu Kuby. On przytulił mnie mocno i pocałował w głowę. Uśmiechnęłam się. Później zaczęliśmy gadać, Kuba tłumaczył mi zasady skoków. Nie wysłuchałam tego do końca, bo zasnęłam. Po około godzinie obudził mnie.
- Natalia … wstawaj. Ktoś się dobija do drzwi. – powiedział Kuba.
- Klucz powinien być pod doniczką. – oznajmiłam, ale ten ktoś był nieustępliwy, więc wstałam i ubrałam się na szybkiego. Jak podeszłam do drzwi to przez judasza ujrzałam Majkę i rodziców. – Chowaj się. Nie mogą cię tak zobaczyć. – powiedziałam do Kuby, który stał w samych bokserkach w drzwiach do mojego pokoju. Po tych słowach schował się do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi. – Nie mogliście wziąć klucza spod doniczki? – powiedziałam do Majki.
- Zapomniałam o nim. – powiedziała do mnie Majka. – Idźcie się położyć. – rozkazała rodzicom, którzy wysłuchali jej polecenia. Po chwili dostała SMSa. – Kuba tu jest, prawda? – spytała się mnie.
- Skąd ten pomysł? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie.
- Bo po raz, Maciek mi wysłał SMSa, czy go tu nie ma i po dwa, ty masz szwy bluzki na wierzchu. – uśmiechnęła się do mnie.
- To nie oznacza, że on tu jest.
- A może tak zajrzę do twojego pokoju, co? – szła w kierunku mojego pokoju. Próbowałam jak najszybciej przeszkodzić jej wejść tam. Gdy ona już miała dotknąć klamki, ja stanęłam przed nią. – Czyli on tam jest. – powiedziała usatysfakcjonowana Majka.
- Zamknij się, albo ja powiem rodzicom, że coś piłaś. – czuć było od niej alkohol.
- Mam siedemnaście lat!
- A alkohol pije się od osiemnastu lat.
- Dobra, daj sobie spokój. Łeb mi pęka.
Weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami i oparłam się o drzwi.
- Dlaczego się nie ubrałeś?
- Skąd wiesz, że dalej jestem w samych bokserkach?
- Bo wiem. – otworzyłam oczy. – I napisz SMSa do Maćka, że żyjesz, bo pisał do Majki czy jesteś u nas.
- I co jej powiedziałaś?
- Sama się wszystkiego domyśliła.
- Jak?
- A jak myślisz? Spójrz na mnie. – wtuliłam się w Kubę, a ten mnie objął i też mocno przytulił.
Potem, gdy ja wzięłam czyste ubranie i poszłam wziąć prysznic, on się ubrał. Później poszliśmy do kuchni i zrobiłam nam kanapki. Po czym wróciliśmy do mojego pokoju. Kuba powiedział, że dziś ma wolne. Bardzo się ucieszyłam. Poprosiłam go o to, żeby mi wytłumaczył zasady skoków od początku. Cały dzień spędziliśmy na uczeniu mnie tego wszystkiego. Kuba powiedział, że nigdy nie widział osoby, która tak szybko ogarnęła te wszystkie zasady. Szczerze mówiąc niektóre te zasady były głupie. Na przykład to opuszczanie belki startowej przez trenerów. Po tym jak się dowiedziałam jak to było na Mistrzostwach Świata, stwierdziłam, że to jest bez sensu. I to właśnie tego dnia polubiłam skoki.
____________________________________________________
Witam Was! Przepraszam, że publikuję go dopiero dzisiaj, ale byłam chora i nie miałam na nic siły. I do tego nauczyciele katują nas kartkówkami i sprawdzianami. Grunt, że rozdział się pojawił. Czekam na komentarze!!! Ci co chcą być na bieżąco niech obserwują tego bloga!!! Pozdrawiam i do następnego.

środa, 4 września 2013

Rozdział 16 - Oczami Kuby

Dziś rano wstałem i zorientowałem się, że w naszym pokoju jest pierdolnik. W sumie to było normalne. Nigdy z Maćkiem nie dbaliśmy o porządek. Mimo tego bałaganu, delikatnie mówiąc, znalazłem swoją torbę i wyjąłem czyste ciuchy. Poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic. Po 10 minutach wyszedłem z łazienki. Stwierdziłem, że skoro ja już nie śpię, to on też nie może. Próbowałem go budzić delikatnie, ale się nie dało. Na szczęście miałem lepszy pomysł. Wziąłem swoją poduszkę i zacząłem go walić. Udało się! Nasz śpioch się obudził. Mimo, że był wściekły, ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Zwariowałeś?! I z czego się jeszcze śmiejesz głupku?!
- Mi ciebie też miło widzieć. – uśmiechnąłem się ironicznie. -  Z tego jak wyglądasz. – odpowiedziałem mu na to pytanie.
Maciek przejrzał się w lustrze i sam był z tego zdziwiony. Wyglądał jak jakiś wiedźmin z potarganymi włosami. Chociaż nie, gorzej. Poszedł do łazienki się ogarnąć, a w tej chwili do naszego pokoju weszła Łucja.
- Siema, co jest? – spytała się.
- Maciek wygląda jak nie wiadomo co, a ty? Ciuchów zapomniałaś, że stoisz tu przede mną w piżamie? – jeszcze bardziej zacząłem się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Myślałam, że chociaż wy macie wolną łazienkę.
- A co?
- Pstro, Majka siedzi w łazience od 20 minut. Ja nie wiem co ona tam robi.
- Maciek pewnie szybko nie wyjdzie, bo dopiero co wszedł.
- I co teraz? Muszę iść do Krzyśka i Grześka. Może chociaż oni mają wolne.
- Sosna!
- Co? – odpowiedziała mi w progu.
- Krzysiek na pewno się ucieszy, że go odwiedzasz w piżamie.
Nie odpowiedziała nic, tylko pokazała mi język. Ja oczywiście byłem mega głodny, więc prosiłem Maćka przez drzwi, żeby się pospieszył. Ale nie. On musiał się wyszykować. Pewnie dla Majki.
- Majka cię nie rzuci, spokojnie. Dla niej mógłbyś wyglądać tak jak dziś zaraz po wstaniu.
- Weź się na chwilę zamknij!
- No dobra, dobra.
I w tej chwili do naszego pokoju wszedł Grzesiek.
- Może mógłbyś zapukać przed wejściem? – mi nie odpuszczał dobry humor.
- Szkoda mojej ręki. Idziesz na śniadanie, czy ty też mnie samego zostawiasz?
- W sumie to nie mam nic do roboty. – i skierowałem się do drzwi.
Oczywiście oznajmiłem Maćkowi, że idę na śniadanie. Chyba nawet się ucieszył.
- Weź się uśmiechnij, bo możesz kogoś przestraszyć na amen. – próbowałem go rozweselić.
- Daj spokój. Już miałem iść z Krzyśkiem na śniadanie, gdy przyszła Łucja. A on mi powiedział, że jak chcę to mogę iść sam.
- Tak wiem.  U mnie też zjawiła się w samej piżamie, tylko że u nas Maciek zajmował toaletę.
- My akurat już mieliśmy schodzić na śniadanie. No, ale co z tego, że ja umieram z głodu.
I tak doszliśmy do jadalni. Usiedliśmy przy stoliku, przy którym siedział mój tata. Jedząc śniadanie, pomału zjawiali się wszyscy. Gdy wszyscy zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do swoich pokoi. Maciek powiedział, że trzeba trochę tu ogarnąć, bo co jak przyjdą dziewczyny. Opowiedziałem mu o tym, że Łucja już tu była i widziała cały ten bajzel. Nigdy go takiego nie wiedziałem. Po prostu roznosiła go energia. Za jednym zamachem posprzątał cały pokój. Jako, że nie chciałem mu przeszkadzać to oglądałem TV. Spojrzałem na zegarek. Było coś koło drugiej. Trochę mu się zeszło. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. Oczywiście był to nasz tata, który mówił, że musimy iść na obiad, potem chwila odpoczynku i na trening. Poszliśmy na obiad. Zaraz po nim wszyscy wrócili do swoich pokoi. Nie wiadomo kiedy wparowała do nas Majka, która nam powiedziała, że trzeba iść na trening. Chyba za długo oglądaliśmy TV. W pośpiechu pakowaliśmy torby na trening, a Majka stała w progu i się uśmiechała. Szybko wyszliśmy z pokoju. Ja wyszedłem pierwszy, a za mną Maciek.
- Co wy byście beze mnie zrobili? – powiedziała bardziej do Maćka i się uśmiechnęła. Maciek też się o niej uśmiechnął i dał jej buziaka.
- Jakie to romantyczne. Naprawdę, wzruszyłem się. Dobra. Koniec tych scen. Idziemy. – powiedziałem i złapałem Maćka za przegub.
Prawie stracił równowagę. Gdy dobiegliśmy na miejsce, okazało się, że już wszyscy byli. Oprócz nas. Odbyliśmy serię próbną, a potem rozpoczął się konkurs. Warunki były w miarę dobre. Ja w pierwszej serii skoczyłem 125 metrów. Byłem z tego naprawdę zadowolony. Miałem nadzieję, że mój drugi skok również będzie udany, ale nie. Skoczyłem 116, 5 metra. Noty miałem dobre jak na swoje skoki. Wygrał Maciek! Wyprzedzając Kamila o 0,9 punktu. Byłem dumny ze swojego brata. Na trzecim miejscu stanął oczywiście Piotrek. Szkoda było trochę Titusa, bo miał naprawdę dobre skoki. Stałem przy Majce i Łucji. Chociaż chyba bardziej przy Majce, bo Sosna gadała z Ewą. W końcu obie miały tą samą pasję. Fotografia. Gdy tylko Maciek do nas przyszedł, Majka od razu rzuciła się na niego. Widać było, że są w sobie zakochani.
- No i straciłam prywatnego ochroniarza. – powiedziała Ewa.
- Zdarza się. – odpowiedziałem jej, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Maciek powiedział, że już musi iść na dekorację.
Po dekoracji pojechaliśmy do hotelu. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Gdy tylko wyszedłem od razu Sosna mnie porwała. Rzuciła tylko, że jestem potrzebny w ich pokoju. Nie wiedziałem o co chodzi. Później, gdy zobaczyłem, że Majka gada z Natką, uśmiechnąłem się. Zacząłem z nią gadać.
- Hej kotek. Wróciłaś już? – spytałem się.
- Tak, patrz co przywiozłam.- pokazała mi szczeniaka.
- Pies? – byłem naprawdę zdziwiony.
- Zawsze chciałam mieć psa, a po za tym to jest sunia i wabi się Kulka. – wytłumaczyła mi.
- Wspaniale.
- A ja chciałabym ci pogratulować dzisiejszych skoków.
- Dzięki, ale to nie mnie się należą gratulacje.
- Maćkowi jutro pogratuluję. – i w tej chwili zauważyłem, że zostałem sam w pokoju dziewczyn.

Długo gadaliśmy. Opowiadała mi o tym, że były chłopak Nicole jest zwykłym dupkiem, o tym jak wszyscy dowiedzieli się, że ich sunia się oszczeniła i o swojej wizycie na grobie matki. Gadaliśmy tak do 22:00. Gdy się rozłączyliśmy poszedłem do swojego pokoju. Oczywiście zastałem tam Majkę i Maćka, którzy jak mnie zobaczyli to poszli do jej pokoju. I w ten sposób zostałem sam. Oczywiście pewien osobnik nie pozwolił mi pobyć w samotności. Wparował tu jak gdyby nigdy nic i usiadł na łóżku Maćka. Był to Grzesiek. Powiedział, że nie może już tego wytrzymać. Przeprowadziłem z nim męską rozmowę, choć nie miałem ochoty i dowiedziałem się co go tak rozdrażniło. Nie chodziło o nic innego jak tylko o dziewczynę. Dała mu kosza, a on naprawdę ją kochał. Powiedziałem mu, że nie była go warta i, że jest jakąś kretynką. Po tych słowach oberwałem poduszką. Miałem prawo mówić bzdury, bo byłem bardzo zmęczony. Chociaż Mentos nie wydawał się jakoś nadzwyczajnie zmęczony. Byłem tak zmęczony aż w końcu usnąłem.
___________________________________________________
Ten rozdział mi się nie podoba. Ogólnie jest beznadziejny. Nic się w nim nie dzieje. Albo mam taki pogląd, bo się szkoła zaczęła. W każdym razie następny będzie lepszy. CZYTASZ = KOMENTUJ!!! To naprawdę motywuje!!! I dzięki za dwa tysiące wejść!!! Następny ukaże się najprawdopodobniej za tydzień. Pozdrawiam.