Obudziłam się o 7:00 i
poszłam do łazienki, by zrobić toaletę poranną. Ubrana w ciuchy zeszłam na śniadanie. Po kuchni
buszowali moi rodzice. Chrząknęłam, by zwrócili na mnie uwagę. Moja mama
zdziwiła się, że już wstałam.
- Co ty tu robisz? – spytała się mnie.
- Przyszłam na śniadanie, bo za pół
godziny idę do szkoły. – moja mama patrzyła się na mnie wzrokiem takim jakby
nie wiedziała co to szkoła. – Tam chodzą osoby w moim wieku, by się uczyć.
Takie coś jak dom, tylko większe. Ja muszę zdać maturę. – wytłumaczyłam jej ze
śmiechem.
- Ale ty nie idziesz dzisiaj do
szkoły.
- Można wiedzieć czemu? – teraz ja
miałam taki wzrok.
- O 10:00 przychodzi do ciebie Antek,
na rehabilitację.
Gdy już miałam się odwrócić, by
zajrzeć do lodówki, Tom mnie objął i dał mi małe pudełko.
- Co to? – Tom mnie puścił.
- Wszystkiego najlepszego z okazji
urodzin. – potrząsnęłam pudełkiem i otworzyłam je.
- Kluczyki?
– dalej nie rozumiałam.
- Do samochodu, który twój.
Rzuciłam się mu na szyję z tej radości.
Nie mogłam uwierzyć, że to audi, którym mnie tu przywiózł jest moje! Cieszyłam
się jak głupia. Miałam własny samochód i już nie będę musiała pożyczać od
rodziców. Z tego wszystkiego zapomniałam się spytać jak wróci do domu, ale cóż
… radość wzięła górę. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do siebie. Skoro nie szłam
dziś do szkoły mogłam zrobić Kubie niespodziankę. Zadzwoniłam do Majki, aby
dowiedzieć się o której wracają. Świetnie. Koło 11:00 powinni być na miejscu.
Postanowiłam zrobić baner dla nich. Tylko trzeba było wciągnąć w to mamę Kuby i
Maćka, ale jak się coś chce to wszystko się da zrobić. Mój tata poszedł do
pracy. Mama przyszła do mojego pokoju i oznajmiła, że też idzie, bo ma dziś
pierwszą zmianę i że zostaję z Tomem. Na szczęście jemu da się wcisnąć każdy
kit. Przed dziesiątą przyszeł do mnie Antek. Otworzyłam mu drzwi.
- Napijesz się kawy? – spytałam się.
- Chętnie. – zrobiłam dwie kawy i wręczyłam
mu dwa kubki z kawą, a ja pomału wchodziłam na górę. Gdy doszłam do swojego
pokoju usiadłam na łóżku, a Antek na fotelu.
- Powiem, że była dziś rehabilitacja
jak mi pomożesz to skończyć. – ozajmiłam mu, wskazując na podłogę.
- A mogę wiedzieć co to jest?
- Powiem ci jak mi obiecasz, że
pomożesz.
- Dobra, wchodzę w to.
- Musimy to skończyć i iść do domu
mojego chłopaka, gdzie zastaniemy, najprawdopodbniej, jego mamę i powitamy ich
tym.
- Ile mamy czasu?
- Pół godziny, ale spokojnie mało już
zostało.
Około 10:40 byliśmy w drodze do domu
Kuby i Maćka. Musiałam go wziąć ze sobą, bo kto by mi to niósł. Gdy doszliśmy,
zapukałam do drzwi. Mieliśmy szczęście, bo ich mama była w domu i uznała mój
pomysł za wyśmienity. Wzięłyśmy od Antka baner, po czym on powiedział, że musi
już iść i zostałam sama z panią Kot. Rozwiesiłyśmy baner na płocie i czekałyśmy
kiedy przyjadą. Długo czkać nie musiałyśmy, bo kiedy przykrywałyśmy
niespodziankę, oni akurat przyjechali. Oczywiście nie obyło się bez buziaka na
przywitanie. Cieszyłam się, że w końcu mogę się do niego przytulić. Staliśmy
wtuleni w siebie z kilka minut. W końcu Maciek najbardziej zainteresował się
tym co jest na płocie. Razem z panią Kot odsłoniłyśmy baner. Żebyście wiedzieli
jakie mieli miny.
- Fajnie, że w ogóle się cieszycie. –
powiedziałam z ironią.
- Kto to zrobił? – spytał się Maciek.
- Święty Mikołaj. Oczywiście, że
Natalia. – odpowiedziała mu jego matka.
- Sama to zrobiłaś? – spytał się Kuba,
który cały czas miał uśmiech na twarzy.
- Z małą pomocą Antka. – powiedziałam
i od razu żałowałam swoich słów, bo
nagle Kuba przestał się uśmiechać. W prawdzie próbował, ale mu nie wychodziło.
- Zazdrosny
jesteś? – spytałam się go.
- Wcale. –
podniósł mnie i pocałował.
Czułam się najszczęśliwszą osobą
świata. Kuba był moim najlepszym rehabilitantem, bo po tym pocałunku stanęłam
na własnych nogach i nie musiałam już podpierać się o kule. Wszyscy byli
zdziwieni, a za razem się cieszyli. Po pewnym czasie poszłam razem z Majką do
domu. O własnych nogach! Gdy przyszłyśmy do domu zobaczyłyśmy, że Tom ugotował
obiad. Byłam tym bardzo zadowolona, bo ja nienawidziłam gotować, a Majka w tym
swoim stanie po prostu nie mogłaby gotować, bo spaliłaby cały obiad. Ona nie
myślała o niczym innym tylko o tym weekendzie. Jak weszłam do kuchni Tom
powiedział, że obiad gotowy.
Powiedziałam o tym Majce, która przyszła pomóc nam nakryć do stołu. W
tym samym momencie dostałam SMSa od taty, że nie uda mu się dotrzeć dziś na
obiad w przerwie. Zjedliśmy obiad we trójkę. Muszę przyznać, że był naprawdę
dobry. Po obiedzie poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Po
namyśle zdecydowałam się obejrzeć odcinki tego serialu, w którym grał Tom.
Mając założone słuchawki nie usłyszałam jak dzwonił do mnie Kuba. Dopiero gdy dzwonił
po raz drugi to mój telefon spadł z szafki nocnej. Na szczęście się nie rozpadł
na kawałki, bo odleciała tylko klapka. To był Kuba. Chciał żebym do niego
przyszła. Gdy wyszłam z pokoju, zauważyłam, że w domu oprócz mnie i Kulki nie
było nikogo. Cóż, miałam nadzieję, że chociaż wzięli klucze. Zostawiłam sunię w
domu i zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę domu Kuby. Gdy dotarłam na miejsce,
drzwi otworzył mi jego tata.
- Dzień dobry, jest Kuba? – spytałam
się.
- Nie, nie ma go. Poszedł do Łucji. –
odpowiedział mi.
- No cóż. Dziękuję. – pożegnałam się i
ruszyłam w stronę restauracji Sosny.
Zawsze mogłam posłać go do diabła, ale
to by i tak nic nie dało. Jakieś moce nieczyste się nade mną mściły, nie
wiadomo za co, bo zaczął padać śnieg. Obiecałam sobie, że jak tam już dotrę to
go po prostu zabiję własnymi rękami. Tylko nie spodziewałam się co tam zastanę.
Gdy w końcu doszłam do restauracji, zobaczyłam, że nie palą się światła.
Pomyślałam, że może poszedł do niej do domu. Jak dobrze, że mieszkała nad
restauracją. Jako, że pierwsze mijałam drzwi do ich domu, to zapukałam. Nikt mi
nie otworzył. Postanowiłam jednak wejść do tej restauracji choć uczucia miałam
mieszane. Drzwi otworzyły się bez problemów. Włączając światło powiedziałam pod
nosem, że ich wszystkich pozabijam. Później żałowałam, że powiedziałam to tak
głośno, bo jak zapaliłam światło wszyscy krzyknęli „Niespodzianka” i zaczęli śpiewać „Sto lat”. Nie mogłam w to uwierzyć. Gdy skończyli śpiewać podszedł
do mnie Kuba i wręczył mi bukiet róż oraz nasze wspólne zdjęcie w ramce, na
której było napisane „Razem na zawsze”.
Byłam z tego bardzo zadowolona. Gdy przyjmowałam prezenty on cały czas stał za
mną obejmując mnie w pasie. Po nim podbiegła do mnie Sosna i dała mi dużą
torbę. Jak zajrzałam do torby to ujrzałam moją wymarzoną neonową torebkę
Oxford. Wyrwałam się z uścisku Kuby i przytuliłam Łucję. Szepnęłam jej do ucha „dziękuję”. Po niej do mnie podeszli
rodzice.
- Trzymaj. Tylko proszę cię, nie
korzystaj z tego teraz. – powiedziała mama wręczając mi podłużne opakowanie.
Muszę przyznać, że było ciężkie. Nie mogłam w to uwierzyć. Dali mi nową deskę.
I to jest prezent. Tylko teraz trzeba wyleczyć nogę.
- Dziękuję. – mówiąc to przytuliłam
ich.
- A my zdecydowaliśmy się kupić ci te
twoje wymarzone raybany. – powiedziała Majka.
- Ja kupiłem ci kwiatki. – powiedział
do mnie Maciek i wręczył je.
- No dobra. Ja kupiłam. – i wręczyła
mi małe opakowanie, w którym znajdowały się okulary.
- Dziękuję. – przytuliłam moją kochną
siostrę. – I tak wiem, że to poszło z twoich oszczędności. – szepnęłam do niej
i podałam kolejny prezent Kubie.
- Ja jestem bardziej oryginalny. Tego
nie kupisz w żadnym sklepie, Pietrucha.
- Krystian! Prosiłam cię.
- No dobra, dobra. To od nas
wszystkich, trzymaj. – i podał mi torbę.
- Nie wierzę. Jak ci się udało to
zdobyć? – zaskoczona spytałam się Krystiana.
- Łatwo nie było, ale jak z nim
pogadałem to ... jak ty to mówisz? Po trupach do celu?
- Kogo zabiłeś?
- Na szczęście nikogo. Wystarczyła
krótka rozmowa i podanie swojego adresu. Masz szczęście, że on jest miły.
- Kris, kocham cię! – i rzuciłam mu
się na szyję. – Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.
- Nie ma za co. - podałam Kubie torbę,
a on musiał do niej zajrzeć z ciekawości.
- Kubuś, to tylko koszulka Janowicza z
jego autografem. Spełnienie moich marzeń.
- A tu masz coś od nas. – powiedziała
Nicole i wręczyła mi duże pudło. Gdy odpakowałam, zobaczyłam wtedy gitarę!
Dokładnie tą samą na której grałam poprzedniego dnia.
- Dobra. To teraz przyszła na mnie
kolej. Odsuńcie się! – powiedziała pani Alicja. – Proszę o to tort mojej
roboty. Mam nadzieję, że będzie smakować.
- Pani tort na pewno. – zapewniłam ją.
- Ja już chyba kiedyś z tobą na ten
temat rozmawiałam, że nie jestem pani tylko ciocia.
- Czyli ja jestem wujek? – powiedział
pan Jacek, za co dostal łokciem w brzuch.
- Dobrze ciociu i wujku. Nie wiem jak wy,
ale ja jestem głodna na sam widok tego toru.
- Poczekaj pójdę po aparat. – i po
paru sekundach Łucja była spowrotem z nami. – Teraz możesz kroić.
Pokroiłam tort, a potem dorośli poszli
na górę, więc zostaliśmy sami. Po pewnym czasie do lokalu weszło dwóch
chłopków, których wcale nie znałam. Na ich widok Łucja się poderwała i
podbiegła do nich. Z jednym z nich przywitała się dość czule. Na oko mieli
między 1,70 m. a 1,80 m. Obaj byli brunetami.
- Natalia poznaj. To jest Krysiek, a
to Grzesiek. – wskazała na nich. – Chłopaki to jest Natalia, moja psiapsióła i
dziewczyna Kuby.
- Cześć. Natalia jestem. – podałam
rękę Krzyśkowi.
- Krzysiek, ale mów mi Titus.
- Natalia. – znów podałam rękę tyle,
że Grześkowi.
- Grzesiek, ale i tak wszyscy mówią na
mnie Mentos.
Wróciłam do Kuby i usadowiłam mu się
na kolanach. Łucja oczywiście usiadła obok Krzyśka.
- Między nimi coś jest? – spytałam się
szeptem Kuby.
- To ty powinnaś wiedzieć. W końcu to
twoja przyjaciółka.
- Ale on jest twoim przyjacielem. –
lubiłam „zabijać” osoby ich własną bronią.
- Ej, co to za jakieś tajemnice w
towarzystwie? – spytał się Maciek.
- A co? Chcesz wiedzieć jakiego koloru
Natalia ma bieliznę?- za tą odpowiedź dostał ode mnie ręką w czoło, a Maciek
pokazał mu język.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu (ale
tylko dla pełnoletnich). Mały Olivier szybko usnął. Krystian zaniósł go na
górę, gdzie go położyli do łóżka. Około piątej nad ranem powiedziałam Kubie,
żebyśmy się stąd zerwali. Pod pretekstem zaniesienia prezentów do domu
wyszliśmy z restauracji. Oczywiście Kuba niósł wszystkie prezenty, a ja niosłam
kwiaty. Gdy dotarliśmy do mojego domu, ja zaprotestowałam, że nigdzie nie
wracam. Kuba się zgodził i nalał mi wody do szklanki. Muszę przyznać, że bardzo
dobrze orientowal się w moim domu. Stałam oparta o ścianę w kuchni, a Kuby ręka
wylądowała obok mojej twarzy. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wtedy Kuba zaczął
mnie całować. Odstawiłam szklankę na blat, tak żeby jej nie stłuc i założyłam
swoje ręce na jego szyi. On mnie podniósł i posadził na blacie. Poczułam jego
rękę pod swoją bluzką. Splotłam swoje nogi na jego biodrach. On mnie podniósł i
zaniósł do mojego pokoju. Po chwili wylądowaliśmy na moim łóżku. Nasze ciuchy
walały się po całym pokoju. Smakowliśmy siebie, gdy nagle kichnęłam. Kuba
położył się obok.
- Stresik. – powiedziałam z uśmiechem
niepewności.
- To wszystko jest bez sensu. –
odpowiedział.
- To, że kicham jak się stresuję? –
spytałam się.
- Nie o to chodzi … - podniósł się i
usiadł.
Nic nie odpowiedziałam tylko splotłam
swoją nogę z jego, jechałam swoim palcem w dół po jego kręgosłupie i zaczęłam
przeygryzać jego ucho. Kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha. Odwrócił głowę w
moją stronę i zaczął mnie całować. Znów leżał na mnie całym sobą. Nic mi to nie
przeszkadzało. Jeszcze lekko zdyszana położyłam głowę na ramieniu Kuby. On
przytulił mnie mocno i pocałował w głowę. Uśmiechnęłam się. Później zaczęliśmy
gadać, Kuba tłumaczył mi zasady skoków. Nie wysłuchałam tego do końca, bo zasnęłam.
Po około godzinie obudził mnie.
- Natalia … wstawaj. Ktoś się dobija
do drzwi. – powiedział Kuba.
- Klucz powinien być pod doniczką. –
oznajmiłam, ale ten ktoś był nieustępliwy, więc wstałam i ubrałam się na
szybkiego. Jak podeszłam do drzwi to przez judasza ujrzałam Majkę i rodziców. –
Chowaj się. Nie mogą cię tak zobaczyć. – powiedziałam do Kuby, który stał w
samych bokserkach w drzwiach do mojego pokoju. Po tych słowach schował się do
mojego pokoju. Otworzyłam drzwi. – Nie mogliście wziąć klucza spod doniczki? –
powiedziałam do Majki.
- Zapomniałam o nim. – powiedziała do
mnie Majka. – Idźcie się położyć. – rozkazała rodzicom, którzy wysłuchali jej
polecenia. Po chwili dostała SMSa. – Kuba tu jest, prawda? – spytała się mnie.
- Skąd ten pomysł? – odpowiedziałam
jej pytaniem na pytanie.
- Bo po raz, Maciek mi wysłał SMSa,
czy go tu nie ma i po dwa, ty masz szwy bluzki na wierzchu. – uśmiechnęła się
do mnie.
- To nie oznacza, że on tu jest.
- A może tak zajrzę do twojego pokoju,
co? – szła w kierunku mojego pokoju. Próbowałam jak najszybciej przeszkodzić
jej wejść tam. Gdy ona już miała dotknąć klamki, ja stanęłam przed nią. – Czyli
on tam jest. – powiedziała usatysfakcjonowana Majka.
- Zamknij się, albo ja powiem
rodzicom, że coś piłaś. – czuć było od niej alkohol.
- Mam siedemnaście lat!
- A alkohol pije się od osiemnastu
lat.
- Dobra, daj sobie spokój. Łeb mi
pęka.
Weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami
i oparłam się o drzwi.
- Dlaczego się nie ubrałeś?
- Skąd wiesz, że dalej jestem w samych
bokserkach?
- Bo wiem. – otworzyłam oczy. – I
napisz SMSa do Maćka, że żyjesz, bo pisał do Majki czy jesteś u nas.
- I co jej powiedziałaś?
- Sama się wszystkiego domyśliła.
- Jak?
- A jak myślisz? Spójrz na mnie. –
wtuliłam się w Kubę, a ten mnie objął i też mocno przytulił.
Potem, gdy ja wzięłam czyste ubranie i poszłam wziąć prysznic, on się
ubrał. Później poszliśmy do kuchni i zrobiłam nam kanapki. Po czym wróciliśmy
do mojego pokoju. Kuba powiedział, że dziś ma wolne. Bardzo się ucieszyłam.
Poprosiłam go o to, żeby mi wytłumaczył zasady skoków od początku. Cały dzień
spędziliśmy na uczeniu mnie tego wszystkiego. Kuba powiedział, że nigdy nie
widział osoby, która tak szybko ogarnęła te wszystkie zasady. Szczerze mówiąc
niektóre te zasady były głupie. Na przykład to opuszczanie belki startowej
przez trenerów. Po tym jak się dowiedziałam jak to było na Mistrzostwach
Świata, stwierdziłam, że to jest bez sensu. I to właśnie tego dnia polubiłam
skoki.
____________________________________________________
Witam Was! Przepraszam, że publikuję go dopiero dzisiaj, ale byłam chora i nie miałam na nic siły. I do tego nauczyciele katują nas kartkówkami i sprawdzianami. Grunt, że rozdział się pojawił. Czekam na komentarze!!! Ci co chcą być na bieżąco niech obserwują tego bloga!!! Pozdrawiam i do następnego.
Imponująca dłuuuugość :)) I tak najbardziej mi się podobało tłumaczenie mamie co to jest szkoła xD
OdpowiedzUsuńBaner na płocie też ciekawy pomysł, choć ja osobiście bym zabiła tego, kto by coś takiego u mnie wywiesił ^^
Pozdrawiam!
Wena mnie naszła =D Mama nie wiedziała co ma zrobić żeby zostawić ją w domu. Chodziło o to aby się nie dowiedziała że jest organizowana imprezka ;)
UsuńPozdrawiam!
Braaaaaaawo! Świetny rozdział i w dodatku dłuuuugi :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Arią moment z tłumaczeniem wygrywa rozdział :D
Buziaki ;*
Mama była w sytuacji podbramkowej ;)
Usuń