poniedziałek, 13 października 2014

Epilog

4 lata później …


         - Nie ruszaj się. – krzyczała Marcysia.
         - Macie jakiś przedłużacz? – pytała Ewka
         - Po co ci on? – spytałam się.
         - Mówiłam, nie kręć się!
         - Zaraz go przyniosę. – odezwała się Majka. – Trzymaj.
         - Lokówka musi się nagrzać.
         - Mam kwiaty. – wpadła Łucja.
         Dziś mój najszczęśliwszy dzień w życiu, zaraz po narodzinach Wojtka. Dziś biorę ślub z Kubą. Dziś powiem mu „tak” i to dziś zostanę jego żoną. Będzie to tak, jak sobie wymarzyłam i, choć miałyśmy z Łucją wziąć podwójny ślub, to i tak się cieszę. Do ołtarza poprowadzi mnie Tom.
Ja tak tu o sobie, a u innych też ciekawie. Przez te 4 lata Łucja z Krzyśkiem się kłócili, a potem godzili, że nic ich chyba nie rozdzieli. Majka dalej jest z Maćkiem, a Szymon znalazł sobie dziewczynę. Nicole miała tylu chłopaków, ale i tak pogodziła się z Patrickiem. Przyznaję się, że nie byłam za tym ich związkiem, ale przekonał mnie do siebie. Wyjaśnili sobie wszystko i teraz są szczęśliwi. W tajemnicy powiedział mi, że chce z  nią założyć rodzinę. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili.
Ewka zrobiła mi fryzurę, Marcysia makijaż i mogę założyć swoją suknię ślubną. Dziewczyny pomogły mi się zapiąć. Poczułam się jak księżniczka. Zeszłam do salonu, aby pokazać się przed mamą, tatą, Wojtkiem, Susanne i Tomem.
- Śliczna jesteś, mamo.
- Chodź tu do mnie. – powiedziałam do Wojtusia, a gdy podszedł przytuliłam go. – Wszystko w porządku, Tom?
- Nie codziennie wydaje się córkę za mąż. – w tej chwili ktoś pukał do drzwi. Trochę za wcześnie jak na mój wóz. Mama otworzyła drzwi, a w progu stała Paulina ze swoją małą Karolinką.
- Dzień dobry. – powiedziała już w progu.
- Cieszę się, że przyszłyście. – podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Spóźniłyśmy się. Wiem i przepraszam. Miałam ci pomóc i znów nawaliłam.
- Nie tłumacz się już, ważne, że jesteście. Zobacz jak się świetnie bawią.
Faktycznie. Często się spotykałam z Pauliną i między innymi dlatego nasze dzieciaki się tak zaprzyjaźniły. Zresztą, obiecałam jej pomoc, więc pomagam. Podziwiam ją, za to, że tak dobrze sobie radzi z wychowywaniem Karolci. Zostałam chrzestną tej małej.
W końcu nadszedł ten czas, w którym trzeba się było zebrać do kościoła i tam powiedzieć sakramentalne tak.
_______________________________________________
Witam Was po długiej przerwie. Przepraszam Was za to, że musiałyście tak długo czekać na tak króciutki epilog. Zakończenie tej historii postanowiłam opowiedzieć oczami Natalii.
Mam nadzieję, że całe opowiadanie Wam się podobało.
Zapraszam na moją drugą historię --> http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/
Żegnam się z Wami, ze łzami w oczach. (Dobrze, że mnie nie widzicie teraz)

PS. Jak ja nie znoszę pożegnań.

1 komentarz:

  1. Jaka szkoda że to już koniec :/
    No cóż, będę tęsknić za tym opowiadaniem ;) Mam nadzieje, że będziesz cos jeszcze pisać ;)

    OdpowiedzUsuń