poniedziałek, 13 października 2014

Epilog

4 lata później …


         - Nie ruszaj się. – krzyczała Marcysia.
         - Macie jakiś przedłużacz? – pytała Ewka
         - Po co ci on? – spytałam się.
         - Mówiłam, nie kręć się!
         - Zaraz go przyniosę. – odezwała się Majka. – Trzymaj.
         - Lokówka musi się nagrzać.
         - Mam kwiaty. – wpadła Łucja.
         Dziś mój najszczęśliwszy dzień w życiu, zaraz po narodzinach Wojtka. Dziś biorę ślub z Kubą. Dziś powiem mu „tak” i to dziś zostanę jego żoną. Będzie to tak, jak sobie wymarzyłam i, choć miałyśmy z Łucją wziąć podwójny ślub, to i tak się cieszę. Do ołtarza poprowadzi mnie Tom.
Ja tak tu o sobie, a u innych też ciekawie. Przez te 4 lata Łucja z Krzyśkiem się kłócili, a potem godzili, że nic ich chyba nie rozdzieli. Majka dalej jest z Maćkiem, a Szymon znalazł sobie dziewczynę. Nicole miała tylu chłopaków, ale i tak pogodziła się z Patrickiem. Przyznaję się, że nie byłam za tym ich związkiem, ale przekonał mnie do siebie. Wyjaśnili sobie wszystko i teraz są szczęśliwi. W tajemnicy powiedział mi, że chce z  nią założyć rodzinę. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili.
Ewka zrobiła mi fryzurę, Marcysia makijaż i mogę założyć swoją suknię ślubną. Dziewczyny pomogły mi się zapiąć. Poczułam się jak księżniczka. Zeszłam do salonu, aby pokazać się przed mamą, tatą, Wojtkiem, Susanne i Tomem.
- Śliczna jesteś, mamo.
- Chodź tu do mnie. – powiedziałam do Wojtusia, a gdy podszedł przytuliłam go. – Wszystko w porządku, Tom?
- Nie codziennie wydaje się córkę za mąż. – w tej chwili ktoś pukał do drzwi. Trochę za wcześnie jak na mój wóz. Mama otworzyła drzwi, a w progu stała Paulina ze swoją małą Karolinką.
- Dzień dobry. – powiedziała już w progu.
- Cieszę się, że przyszłyście. – podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Spóźniłyśmy się. Wiem i przepraszam. Miałam ci pomóc i znów nawaliłam.
- Nie tłumacz się już, ważne, że jesteście. Zobacz jak się świetnie bawią.
Faktycznie. Często się spotykałam z Pauliną i między innymi dlatego nasze dzieciaki się tak zaprzyjaźniły. Zresztą, obiecałam jej pomoc, więc pomagam. Podziwiam ją, za to, że tak dobrze sobie radzi z wychowywaniem Karolci. Zostałam chrzestną tej małej.
W końcu nadszedł ten czas, w którym trzeba się było zebrać do kościoła i tam powiedzieć sakramentalne tak.
_______________________________________________
Witam Was po długiej przerwie. Przepraszam Was za to, że musiałyście tak długo czekać na tak króciutki epilog. Zakończenie tej historii postanowiłam opowiedzieć oczami Natalii.
Mam nadzieję, że całe opowiadanie Wam się podobało.
Zapraszam na moją drugą historię --> http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/
Żegnam się z Wami, ze łzami w oczach. (Dobrze, że mnie nie widzicie teraz)

PS. Jak ja nie znoszę pożegnań.

piątek, 19 września 2014

Rozdział 23

8 miesięcy później …
         Natalia
         Dużo się zmieniło w moim życiu. Najbardziej widoczną zmianą jest to, że mieszkam teraz u Kuby. Uparł się. Powiedział, że jak się do niego nie wprowadzę, to on przyjdzie do mnie. Poddałam się. Szczerze trochę bałam się rodziców Kuby, ale okazało się, że są bardzo miłymi ludźmi. Drugą wspaniałą rzeczą jest to, że ukończyłam szkołę bez zbędnych plotek na mój temat. Nie miałam zbytnio dużego brzucha, ale i tak nosiłam luźne ciuchy. A co do szkoły to jest pewna rzecz, którą mogę się pochwalić. A nawet dwie! Edukację w liceum ukończyłam z najlepszą średnią i najlepszym wynikiem maturalnym w szkole. I jeszcze jedno. Co prawda przypadkiem, zagrałam w serialu, ale się liczy. Jadąc do Toma, postanowiłam odwiedzić go na planie. I wtedy okazało się, że jeden statysta nawalił. Jak reżyser mnie zobaczył, stwierdził, że spadłam mu z nieba i dam radę, bo i tak nic nie mówię. W końcu dowiedziałam się, że moja rola sprowadza się do prowadzenia psa policyjnego. A wakacje zakończyłam pobytem w Chorwacji z Kubą, Maćkiem i Majką.
         Teraz mamy 24 grudnia i jestem sama w domu. Może i jestem trochę dziwna, ale puściłam sobie kolędy i, sprzątając w kuchni, śpiewam. Kuba i pan Rafał poszli załatwiać jakieś sprawy, Maciek jest u Majki, a pani Małgosia poszła na drugą stronę, do dziadków chłopaków, u których mamy spędzać tę Wigilię.
         Młody kopie niesamowicie. Podobno chłopcy tak mają. Rozmawiałam z Susanne na temat ciąży i powiedziała, że Oliver mocniej kopał niż Nicole. Ciekawa jestem jak to będzie wyglądać. Kaja śmieje się, że może będę z tych nielicznych co urodzą w tym dniu, na który mają termin. Przez to co działo się z moją biologiczną matką, jestem bardziej obserwowana. Jak na razie wszystko wygląda wspaniale.
Majka
         Przez to, że Natka była wspaniałą przewodniczącą szkoły, ja muszę cierpieć. Mimo iż nie jest to takie złe, to bardzo wkurzające. Zawsze jak jest jakiś problem to do mnie. Rodzice śmieją się, że wyjdzie mi to lepiej niż nauka. Tak dobrze mi idzie tylko dlatego, że konsultuję się z moją kochaną poprzedniczką. Niestety, bycie przewodniczącym jest męczące, ponieważ trzeba myśleć o różnych akcjach każdego dnia. Dzisiaj obmyślam temat styczniowej dyskoteki i nie mam pomysłu na motyw.
         - Cześć, mycho. – usłyszałam jego głos.
         - Hej. - podeszłam do niego i dałam mu całusa.
         - Co się stało?
         - Nie mam pomysłu na motyw dyskoteki.
         - Mówiłem ci, żebyś nie porywała się z motyką na słońce. – usiadł na moim łóżku.
         - Ty jeszcze zobaczysz, że wbiję taką motykę w te słońce. –usiadłam mu na kolanach i zaczęłam go całować.
         Lubię jak ktoś podcina mi skrzydła. Zwłaszcza jeżeli robi to tak słodko. Niestety, długo się nie nacieszyłam tym naszym szczęściem. Czułam jak wibruje mu telefon.
         - Odbierz go. – rozkazałam mu.
         Z niechęcią wcisnął zieloną słuchawkę. To była Natka. Zrozumiałam tylko, że Maciek musi wracać. Tylko nie wiedziałam co ma znaczyć ta panika w oczach. Złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do kuchni. Tam dopiero wyjaśnił o co chodzi. Wsiedliśmy razem z mamą do samochodu i pojechaliśmy do jego domu.
Maciek
         Nie wiedziałem, dlaczego Nata do mnie dzwoni. Dopiero jak odebrałem i usłyszałem jej przerażony głos, wiedziałem, że coś się stało. Bełkotała coś, że to już, że to już się zaczęło. Złapałem Majkę za rękę i pobiegłem do ich matki, bo przecież ona jest położną. Powiedziała, że powinna teraz wychodzić do szpitala, ale oni mogą poczekać. Wsiedliśmy wszyscy do mojego samochodu i ruszyliśmy na pomoc Natce. Po krótkim czasie staliśmy pod drzwiami. Oczywiście drzwi były otwarte, więc bez problemu weszliśmy do środka. Bez problemu, bo nie miałem kluczy do domu. Natka siedziała na kanapie i trzymała się za brzuch. Przynieśliśmy wszystko co było potrzebne i zabraliśmy ją do szpitala. Pani Agata poinformowała Kaję, że Natka rodzi, więc jak podjechaliśmy pod szpital ona czekała już na nas. Zabrała ją na salę porodową, a ja wtedy oprzytomniałem, że Kuba musi tu być. W sumie to dziwne było, że do mnie zadzwoniła, a nie do niego. Wziąłem telefon, znalazłem go w swojej liście kontaktowej i dzwonię. I teraz rozumiem dlaczego do mnie. Temu idiocie rozładowała się komórka. Zadzwoniłem do ojca. Ten odebrał.
         - Co się dzieje Maciek? – usłyszałem jego głos.
         - Kuba jest z tobą, prawda?
         - Tak, ale co się dzieje?
         - My jesteśmy w szpitalu …
         - Jak to w szpitalu?! – przerwał mi w połowie zdania.
         - Przyjeżdżajcie tu, bo ojciec przegapi narodziny syna.
         - Zaraz będziemy.
Majka
         Siedzimy tu jakieś pare minut, a ja czuję jakby to była wieczność. Kaja matki nie wpuściła. Powiedziała, że mama wie jakie są zasady. Maciek powiedział, że Kuba zaraz będzie. Mama dzwoniła do ojca, ale on powiedział, że jeszcze musi sprawdzić jedną rzecz i przyjedzie. Przez tą całą jej historię naprawdę się boję. Tak jak ja zawsze siedziałam, teraz nie mogę. Z tego zdenerwowania chodzę po korytarzu w tę i z powrotem. Zastanawiam się czy wszystko będzie dobrze. Nie wiem jak długo się tak zastanawiałam, ale zobaczyłam Kubę i pana Rafała, a zaraz za nimi przybiegła pani Małgosia. Matka przygotowała Kubę i wpuściła go na salę porodową. Czekaliśmy jeszcze tak dłuższy czas. W końcu wyszła Kaja i powiedziała, że wszystko jest w porządku z dzieckiem i Natką. Kamień z serca mi spadł. Poszliśmy do sali, w której leżała Natalia.
Natalia
         Jaka ja jestem szczęśliwa. Mam teraz dwóch wspaniałych mężczyzn przy sobie. Na całe szczęście Wojtek jest zdrowy i dostał 10 punktów. Teraz wszyscy zbiegli się do sali.
         - Jaki mały jest śliczny. – pierwsza oczywiście musiała odezwać się Majka.
         - A jak mu w końcu daliście na imię? – tym razem odezwał się tata.
         - Wojtek. – oznajmił z dumą Kuba.
         - Nie żeby coś, ale on jest strasznie podobny do ciebie, Kuba. – Majka drążyła temat wyglądu.
         - Ale uśmiech ma po Natce. – odpowiedział jej mój kochany mężczyzna.

         Reszta dnia minęła na pogawędce. Do Majki, Maćka, rodziców moich i Kuby dołączyli jeszcze Szymon z rodzicami oraz Tom, Susanne, Nicole i Oliver, którzy mieli przyjechać do Polski na Wigilię do rodziców. W tym całym szczęściu minął nam dzień. Niestety był też moment smutny, a może i tragiczny. Kaja zrobiła mi badania i gdy wszyscy poszli do domu, powiedziała jakie są wyniki. Zmartwiło ją to, dlaczego poród przebiegł tak trudno. Teraz już wie. Brak mi hormonu, który odpowiada za poród, ale najważniejsze – dzięki niemu kobieta ma pokarm. A zatem nie mam pokarmu. Jak się o tym dowiedziałam to nie mogłam wytrzymać i się rozpłakałam. Dla kobiety to chyba najgorsza wiadomość. Kuba dowiedział się, że w czasie pobytu w szpitalu będę dostawać mleko dla małego. Zmęczona tym całym szokiem poszłam spać.
_________________________________________
Witam po dłuższej przerwie. Powinnam mieć dla Was dobre wiadomości, ale takich nie mam. Niestety zbliżamy się wielkimi krokami do końca opowiadania.
Pozdrawiam ;)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 22

Natalia
         Nastawiłam sobie budzik na godzinę szóstą, bo doskonale wiedziałam, że nikogo o tej porze nie będzie w kuchni. Rodzice zawsze wstają o wpół do siódmej, a Majkę trzeba wyciągać z łóżka. Problemem pozostawał tylko Szymon, ale miałam nadzieję, że się nie obudzi. Zeszłam do kuchni i schowałam do kieszeni spodni od piżamy pudełko z lekami. I wszystko byłoby dobrze gdyby komuś nie chciało się złazić na dół. Jak zobaczyłam kto, to aż zdębiałam. Majeczka wstała tak wcześnie?!
         - Co ty tak wcześnie wstałaś? – spytałam się zdziwiona.
         - O to samo mogłabym się ciebie zapytać.
         - Przyszłam się napić wody. – wymyśliłam na poczekaniu. – Teraz twoja kolej.
         - Całą noc nie spałam, więc postanowiłam zejść, bo nie widziałam sensu leżenia w łóżku.
         Usiadłyśmy w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Stwierdziła, że ostatnio przytyłam. Czy to przypadkiem nie jest za wcześnie? A może ja naprawdę jem za dużo. Tak czy siak, Majka twierdzi, że jestem gruba. I takim sposobem przedstawiła mi swoją dietę. Wciskanie rodzicom, że wstało się wcześniej i już się coś jadło. Czyli ona głoduje. Przynajmniej wiem, dlaczego wygląda tak blado. Ona chyba do końca zwariowała.
Kuba
         Wstałem z wielką ulgą. W końcu moja Natalka się znalazła. Cała i zdrowa. Tylko szkoda, że jestem w Krakowie. Całymi dniami i nocami teraz będę zakuwał. W każdej chwili gdy będę tęsknił mogę zadzwonić, wysłać SMS-a czy pogadać przez Skype’a. Ciekawy jestem co teraz robi. Tak bardzo za nią tęsknię. I po co uciekała. Może po wspólnie spędzonym weekendzie bym tak nie tęsknił. Ma te swoje humorki, jak to mówią, ale i tak kocham ją taką jaką jest. I nie chcę żeby się zmieniała. Ja sobie tu tak o mojej ukochanej rozmyślam, a tu sobie trzeba materiał powtórzyć, bo nie dadzą żyć na tej uczelni.
Łucja
         Od kiedy Natalia wyszła ode mnie wczoraj z domu, mam jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie. Nie daje mi to spokoju. Nigdy do mnie nie przychodziła się dowiadywać, jak przebiegała impreza. W tym jest ukryty jakiś sens. Tylko jaki? Boję się, że zaraz zadzwoni ciocia i powie, że Natalka jest w szpitalu po próbie samobójczej. Próbowała już chyba każdego sposobu. A jednak nie, jeszcze się nie wieszała. Były tabletki, cięcia. Ja sądzę, że ten wypadek to też nie był zwykły przypadek. Tylko dlaczego zawsze ja muszę grać za psychiatrę? Wiedziałabym co się dzieje, ale wiem, że Szymek mi nic nie powie. Skąd wiem, że była w Nysie? Bo zawsze do niego uciekała. A on ją przyjmował z otwartymi ramionami. Kiedyś powiedział nam, że u niego zawsze jest miejsce dla nas. Dla Natki na pewno, ale czy dla mnie, to już pewna nie jestem. Wtedy tak, bo byliśmy ze sobą, ale teraz … W każdym razie, jak tak będę dalej medytować nad śniadaniem to się spóźnię do szkoły na bank.
Natalia
         Wzięłam torbę, deskorolkę, którą dostałam od rodziców na urodziny, i razem z Majką ruszyłyśmy do szkoły. Przed naszym wyjściem musiałam nasypać Kulce psią karmę, nalać jej wody i wyprowadzić na spacer. Przez trzy tygodnie zdążyłam się odzwyczaić od uzupełnienia misek. Od początku wiedziałam, że to ukrywanie szczeniąt przez kilkanaście dni w budzie, nie będzie im służyć. I jak zwykle miałam rację. Moja kochaniutka sunia ma wadę serca. Spędziła 3  tygodnie w klinice weterynaryjnej. Wróciła najwidoczniej w ten weekend, bo jak wyjeżdżałam to jej nie było. Chciałam psa, to mam obowiązek. Wiem, że dziecko to też obowiązek, ale ja nie dam rady z tym wszystkim.
         Szłyśmy do szkoły w kompletnej ciszy. Ale to nie była z tych niezręcznych. Ona była potrzebna. Mogłyśmy zagłębić się w naszych myślach. W takiej ciszy dotarłyśmy do szkoły. Przed szkołą czekała Łucja.
          - Krzysiek cię nie odprowadził? – spytałam się z uśmiechem.
         - Dobrze wiesz, że wyjechał. – powiedziała Sosna podpinając rower.
         - A ja czuję smutek w głosie. – wtrąciła Majka. – Co się stało?
         - Jest poniedziałek, za dziesięć ósma i trzeba iść do szkoły. To jest mój życiowy problem.
         Wpadłyśmy w niekontrolowany śmiech. Weszłyśmy do szkoły i ogarnął nas ten hałas. Oczywiście pierwszą osobą, którą napotkałam była Monika. Spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić. I wtedy zauważyłam, że do mnie podchodzi. Spojrzałam na dziewczyny, które stały zszokowane. Totalnie nie wiedziałam o co chodzi. Aż tu nagle się odezwała.
         - Gratuluję.
         - Czego? – powiedziałam niezbyt miłym tonem.
         - Jakbyś przyszła w sobotę to byś wiedziała. Wygrałaś turniej klubowy i trener powiedział, że będziesz jeździła na większe konkursy. – po tych słowach „nasza księżniczka” odeszła.
         - To już wiesz? – spytał się mnie Kris, mijając Monikę.
         - Czemu mi nie powiedziałeś?
         - Bo nie mogłem się dodzwonić. Ale to super. Ojciec powiedział, że podszkoli cię i będzie mógł wysyłać na różne turnieje. Powiedział też, że odkąd tylko zobaczył cię na korcie to zostałaś jego oczkiem w głowie i nieoszlifowaną perełką.
         Myślę, że gdyby dzwonek nie zadzwonił to on, nie przestałby gadać. Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Teraz na turnieje? Teraz? Ten bachor mi wszystko popsuje. WSZYSTKO!!! A zamiast mnie Monika będzie jeździła. To mnie jeszcze bardziej „zmotywowało” do tego, żeby wziąć te tabletki. A lekcja w temacie moich rozmyślań – biologia, a dokładnie anatomia człowieka. Temat brzmi: „Rozwój zarodka i płodu”. Więc się udzielamy na lekcji. Gdyby sport mi nie wyszedł, to mam plan B. Medycyna.
         Lekcja minęła dość szybko. Powiem, że bardzo mnie zaciekawiła. Ale żeby nie było. Nie oznacza to, że ja urodzę to dziecko. Co to, to nie. Nie ma mowy. Facet powiedział, że w takim tempie to 6 zarobię z biologii na koniec. Super. Może dociągnę do średniej 6.0. Chociaż nie. Babka z chemii się uparła i nie pozwoli mi być najmądrzejszą w szkole. I tak sobie poradzę. Poszliśmy pod salę od niemieckiego.
         Stwierdziłam, że teraz albo nigdy. Otworzyłam opakowanie, wyciągnęłam jedną tabletkę i popiłam sokiem. Wiedziałam, że chociaż po tej jednej powinno pójść gładko. Spojrzałam się na Łucję. Patrzyła się na mnie pytającym wzrokiem.
         - Tabletki na ból głowy. – odpowiedziałam ze stoickim spokojem. Co jak co, ale aktorką to byłam dobrą. W końcu miałam to w genach. – Nie patrz się tak, bo się zaczynam bać.
         - Jak chciałaś się zabić to też mówiłaś, że to są tylko tabletki na ból głowy.
         - Tym razem boli mnie głowa, a wiesz jaka jest babka od niemieckiego. Drze się na wszystkich po kolei.
         Gadałyśmy przez całą przerwę z Krisem, po czym stwierdził, że spada pod swoją salę, żeby nie natknąć się na, znienawidzoną przez całą szkołę, nauczycielkę. Niemiecki był podzielony na grupę chłopaków i dziewczyn. A ja się pytam dlaczego my musimy cierpieć? Co my takiego zrobiłyśmy? Gdyby nie to, że ten język mam we krwi, to wszystkie od góry do dołu miałybyśmy jedynki. Dziewczyny przychodzą do mnie i, najczęściej przed sprawdzianami, tłumaczę im cały materiał. Łucja mnie szturchnęła, bo nasza pani idzie. Oczywiście, gdyby którejś z nas nie przyszło do głowy się ustawić to pierwsza idzie do odpytki. Mimo iż na niemieckim czas leci bardzo powoli, to dziś zleciał jak z bicza strzelił. Przerwa 10-minutowa i wf. Przebrałam się w strój i wyszłam z Sosną na korytarz. Zrobiło mi się gorąco, więc poszłam do łazienki przemyć twarz zimną wodą. I wtedy zadzwonił dzwonek. Zbiórka, rozgrzewka i gra w piłkę nożną. Zrobiło się ciepło, więc wyszłyśmy na boisko. Podczas gry nie mogłam złapać tchu, zakręciło mi się w głowie i upadłam.
Łucja
         Ja jej mówiłam, żeby nie ćwiczyła, ale jak się uprze to nie ma mocnych. Jak upadła na boisku, naprawdę się przeraziłam. Stałam obok niej, więc od razu podbiegłam i próbowałam ja ocucić, lecz nie dałam rady. Pani wezwała pogotowie i czekałyśmy. Oczywiście jak pielęgniarka jest potrzebna to jej nie ma. Na szczęście karetka przyjechała szybko. Wzięli ją na nosze i wpakowali do wozu. Ja powiedziałam, że muszę jechać z nią, a nauczycielka się zgodziła. Spojrzałam w okno, gdzie Krystian miał lekcje i widziałam go jak się na mnie patrzył pytającym wzrokiem. Poszłam do szatni, przebrałam się i wysłałam mu SMS-a, że Natka jedzie do szpitala. Wysłałam też Majce, żeby wzięła deskorolkę Naci, jak będzie wracać do domu. Odpięłam swój rower i pognałam do szpitala. Wpadłam na SOR jak poparzona i podeszłam do ordynatora.
         - Dzień dobry. Wie pan co z Natalką?
         - Łucja, nie teraz, proszę cię. – powiedział ordynator.
         Znałam go, ponieważ często bywałyśmy z Natalią u jej mamy, w szpitalu. Wiedziałam, że gdy tak mówi to dzieje się coś poważnego. Dałam znać Szymonowi, gdzie jesteśmy. Powiedział, że zaraz będzie i tak było. Zaraz po nim na oddział wleciał Kris. W tym samym momencie wyszedł ordynator.
         - Dzwoniłem po panią Agatę, ale jest na sali porodowej, więc powiem wam. Dobrze nie jest. Moim zdaniem chciała się zabić, dlatego odwieziemy ją na oddział psychiatryczny. – powiedział. – O, jesteś już. To dobrze. – powiedział do jakiegoś faceta. – Muszę was przerosić.
Szymon
         Ja doskonale wiedziałem, co ona chciała zrobić, dlatego musiałem coś zrobić. Dałem znać Kai, żeby tu zeszła. Jak dobrze, że była wolna. Podszedłem do niej i wszystko wytłumaczyłem.
         - Dzień dobry panie ordynatorze. – powiedziała Kaja.
         - Kaja, nie teraz. Będziemy przenosić Natalię na oddział.
         - A ja właśnie w tej sprawie. Mogłabym zerknąć na wyniki krwi?
         - Po co? – odezwał się ten drugi.
         - Bo mi się podoba. – Kaja wzięła wyniki i zaczęła im się przyglądać. – Przygotujcie mi sprzęt do USG. – powiedziała do pielęgniarki.
         - O co tu chodzi? – spytał się ordynator.
         - Proszę spojrzeć na wyniki. – dała mu te wyniki i weszła do sali.
Natalia
         Widocznie zemdlałam, bo obudziłam się w karetce. Robili mi serie badań, płukanie żołądka, pobranie krwi. Ordynator kazał mi odpoczywać i wtedy zobaczyłam Kaję.
         - Po co to robiłaś? – szepnęła do mnie, gdy szykowała maszynę.
         - Nie rozumiem o co ci chodzi. – odpowiedziałam.
         - Jak ono nie przeżyje to ci łeb urwę. – patrzyła się przez dłuższy czas w ekran. – Spójrz tutaj. – wskazała palcem. – Widzisz to?
         To nie możliwe. Nie możliwe, żeby tyle wytrzymało. Ono dalej we mnie siedzi. Co ja teraz zrobię?
Łucja
         Ciocia Agata, mama Natalii, przyleciała jak oparzona na SOR, ale nie wpuścili jej na salę. Zaczęła się nas dopytywać co się stało, ale gdy Kaja pojawiła się na horyzoncie, to dała nam spokój. Okazało się, że Natalia jest w ciąży i nie straciła dziecka. Zatkało mnie to, jak usłyszałam. Ale nie tylko mnie, bo jeszcze Krisa. Szymon wyglądał jakby mu kamień z serca spadł, a ciocia zrobiła się blada jak ściana. Musiałam porozmawiać z Natalką, więc wykorzystałam moment, że wszyscy zgromadzili się wokół mamy Natki i weszłam na salę. Leżała cała we łzach. Gdy usiadłam obok łóżka, ona rzuciła mi się w ramiona i wybuchnęła płaczem. Spytałam się, czy to dziecko jest Kuby, a ona kiwnęła tylko twierdząco głową.
         - Mogłabyś mu powiedzieć, że … - mówiła ze łzami w oczach.
         - Jasne, że mu powiem. Nic się nie martw.
         Po czym wygonili mnie z sali, ponieważ przenosili ją na ginekologię. Obiecałam jej, że zadzwonię to musiałam to zrobić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Kuby. Odebrał po dwóch sygnałach.
         - Tak? – usłyszałam.
         - Cześć Kuba. Natalia jest w szpitalu.
         - Ale jak to? Coś się stało? Wszystko z nią w porządku? – zaczął się dopytywać.
         - Natalia jest w ciąży. – przez moment nic nie mówił. – Kuba, jesteś tam?
         - Tak. Muszę kończyć. Pa.
         Szymon poszedł na ginekologię, a ja z Krisem poszliśmy do domów, żeby odłożyć plecaki.
Kuba
         Szok. Natalia jest w ciąży. Będę ojcem. Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego ona mi nic nie powiedziała?
         - A tobie co? – spytał się mnie Maciek.
         - Będę ojcem.
         - Co?
         - Natalia jest w ciąży. Będę miał syna albo córkę. Muszę do niej jechać.
         - Teraz? Pogieło cię? Przypominam ci, że masz semestr do zaliczenia.
         - Ona mnie teraz potrzebuje.

         - Ona chce, żebyś egzaminy zaliczył. Pamiętasz co ci wczoraj mówiła?
         - Może masz racje.
         - Pewnie, że mam. A w razie czego zwal na mnie.
         Mówiła mi wczoraj, żebym jechał, bo nic jej nie jest. Chciała, żebym zaliczył wszystkie egzaminy jak najszybciej i wrócił do niej. Chociaż teraz to chyba do nich. Ciekawe który to tydzień. Teraz to się na niczym nie skupię.
Natalia
         Przewieźli mnie na oddział ginekologii. Wszyscy stoją za drzwiami do sali, ale ja nie chce ich wiedzieć. Nie mam siły tłumaczyć tego, czy wiedziałam, dlaczego nie powiedziałam i co chciałam zrobić. Nie mam siły, ani ochoty na to. Pytałam się Kai, ile będę tu leżeć. Tyle ile będzie trzeba. Od niej to nigdy niczego się nie dowiem. Obok mnie leży dziewczyna, może dwa, może trzy lata starsza, która jest w zaawansowanej ciąży. Wygląda na miłą, mimo iż widać, że jest smutna.
         - Który tydzień? – spytała się mnie?
- Szósty. A ty? – odpowiedziałam jej.
         - 28, ale nie jest dobrze.
         Okazuje się, że jej ciąża jest zagrożona. W ogóle ma na imię Paulina i będzie mieć córeczkę. Ja wierzę w to, że ona urodzi to dziecko, mimo że ciąża jest zagrożona. Powiedziała mi nawet, że będzie musiała tu zostać aż do rozwiązania. Biedna. Nie wytrzymałabym tak. Niestety, rozmowę przerwał nam mój telefon. Okazało się, że to Kuba.
         - Tak Kuba?
         - Hej, skarbie. Jak się czujesz? Znaczy czujecie?
         - Wszystko w porządku.
         - Na pewno? Bo jakby coś to ja zaraz wsiadam w samochód i przyjeżdżam do was. – Widać było, że się troszczy.
         - A co ci wczoraj mówiłam?
         - Wiem, pamiętam. W razie czegoś to jestem pod telefonem, a zresztą są moi rodzice na miejscu.
         - Ale wszystko jest w porządku, naprawdę. Dobrze się mną tu zajmują. Nie ma powodu do obaw.
         - A tak w ogóle to który to tydzień?
         - Kaja mówi, że szósty. Kubuś, ale ja nie mogę za bardzo rozmawiać. Będą mi robić jeszcze jakieś badania. – Oczywiście kłamałam, bo nie miałam ochoty na rozmowę.
         - Jasne, zadzwonię wieczorem. Kocham cię. Pa.
         - Ja ciebie też. Pa.
         - Chłopak? - Paula bardziej stwierdziła, niż spytała się.
         Powiedziałam jej, że tak, a ona… Ona stwierdziła, że jestem szczęściarą. Okazało się, że została sama z dzieckiem. Rodzice zginęli w wypadku, a chłopak ją rzucił, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Nie ma nikogo bliskiego. Gdybym dorwała tego gościa to rozszarpałabym na strzępy. Dlaczego on ją zostawił w takim momencie? Jaśnie pana ciąża przerosła. Jakby mnie Kuba teraz zostawił przez dziecko to nie wiem co bym zrobiła. Ale w tej chwili wiedziałam jedno. Muszę jej pomóc.
_____________________________________________

Witam Was ponownie. Przepraszam. Wiem, że zawaliłam sprawę, ale wróciłam. Wyszedł mi jakiś taki długi i mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekam na Wasze opinie!!!
Pozdrawiam.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Sprostowanie

Oświadczam, iż nowy rozdział pojawi się na blogu. Nie skończyłam go, ani nie zawiesiłam. Mam zbyt wiele nauki, a do tego od kilku dni nie czuję się na siłach niczego robić.
Tak więc PRZEPRASZAM za opóźnienie.

wtorek, 18 lutego 2014

Nowa historia ...

Witam Was, moje kochane.
Stworzyłam nową historię, z nowymi bohaterami i innym sportem.
Zapraszam Was na "Moje życie, moja sprawa, a wam nic do tego ...", które znajdziecie tu -> http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/
Buźka ;*

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 21

Natalia
Obudziłam się około dziewiątej i poczułam, że Szymek coś pysznego upichcił na śniadanie. Nie chciał mi wczoraj powiedzieć kim była ta „bardzo sympatyczna” dziewczyna, co podrzuciła nam tę małą. No, ale co miałam zrobić? Zaopiekowałam się nią, a Szymon zamiast mi powiedzieć o co chodzi, zamknął się w swoim studiu, założył słuchawki i siedział cały czas gapiąc się w ścianę. Może mogłabym mu jakoś pomóc, ale  nie. On wolał dusić to wszystko w sobie. Od zawsze taki był. Nikomu nie mówił o swoich problemach, ale też nie chciał od nikogo wymuszać, aby powiedzieć co leży na sercu. Pieprzony indywidualista. Chyba za to go najbardziej cenię. Jak do niego przyjeżdżałam, mogłam spokojnie przemyśleć wiele rzeczy w samotności.
Po pewnym czasie coś przypaliło. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do kuchni. On stał w kolorowym fartuszku swojej mamy i z patelnią swojej mamy. Z trudem, ale powstrzymywałam się od wybuchu śmiechu.
- Chciałem zrobić naleśniki. – uśmiechnął się, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Nie godzien jesteś trzymać tego. – powiedziałam udając poważną.
Zabrałam mu patelnię i fartuch, a potem sama zaczęłam robić śniadanie. Wysłać faceta do kuchni, żeby coś ugotował. Prędzej spaliłby mieszkanie niż przyrządził posiłek. Ale co miałam zrobić? Chciał być miły, a liczą się chęci.
- Od kiedy ty umiesz gotować? – spytał się mnie.
- Od dzisiaj. – powiedziałam to, odrywając wzrok z książki kucharskiej i przenosząc na niego.
Szymon
Dlaczego nic mi nigdy nie wychodzi? Chciałem zrobić naleśniki, żeby ją przeprosić, tylko coś mi nie wyszło. Ja wiem, że wczoraj zachowałem się jak ostatni dupek. Przecież Nata chciała dobrze, chciała pomóc. A ja ją zostawiłem samą z Ninką. Ona nie powinna się przemęczać, a mała na pewno dała jej w kość. Chociaż z drugiej strony musi się przyzwyczajać. W końcu za 9 miesięcy będzie matką.
- Po śniadaniu jadę do domu. – usłyszałem, gdy usiedliśmy przy stole.
- Znudziło ci się moje towarzystwo? – spytałem, a ona podniosła wzrok na mnie.
- Nie, dlaczego?
- Tak szybko wyjeżdżasz, a przecież wiesz, że jak wrócisz to wszyscy będą się ciebie pytać gdzie byłaś, dlaczego nikomu nic nie powiedziałaś i po co wyjechałaś. – oznajmiłem.
- Muszę się przygotować na jutro do szkoły.
Kogo ona chciała oszukać? Samą siebie? A może mnie? Wiem tylko jedno. Ona coś ukrywa.
Natalia
Co on taki ciekawski? Nie wie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Przecież jutro poniedziałek, szkoła, a nauczycieli trzeba zadowolić swoją obecnością. Choć niektórych nie cierpię. No, ale maturę się zda, skończy szkołę i nie będę ich oglądać, oprócz dyrektorki, która jest przyjaciółką mojej mamy.
- Natalia … - z zamyśleń wyrwał mnie głos Szymona.
- Hmm…?
- Wiem, że nie powinienem, ale …
- Ale co?
- Kto jest ojcem dziecka?
- Nie ważne. – wstałam od stołu i poszłam się pakować.
Trafił w sedno. Skąd ja mam wiedzieć? Może Kuba, może Krystian, a może ktoś z tej durnej imprezy. Nie wiem, film mi się urwał. Chyba za dużo wciągnęłam. Z resztą nie pierwszy raz. Wcześniej nie miałam potrzeby się dowiadywać. Bo po co? Impreza była super. Wiem, że jak się rano obudziłam to obok mnie spał Kuba. Czy wtedy między nami do czegoś doszło? Nie mam zielonego pojęcia.
Wzięłam swoją spakowaną torbę, zdjęłam kurtkę z wieszaka i wyszłam bez słowa. Nienawidziłam pożegnań.
Szymon
Wyszła bez słowa. To nie był dobry weekend. Pokłóciłem się z Natalią, która jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem. Zawsze się dogadywaliśmy. Pewnie ma humorki, jak każda kobieta w ciąży. Przez okno widzę, jak wkurzona wsiada do samochodu i rusza. Nie mogę sobie darować tego, że ją w takim stanie puściłem. Jak jej się coś stanie … Nie! Nie mogę tak myśleć! Muszę coś zacząć robić. Tylko co? Olśniło mnie. Przecież trzeba posprzątać po śniadaniu. Poszedłem do kuchni i zacząłem zmywać. Jednak na marne. Nie mogę o tym przestać myśleć. Zachowałem się jak ostatni kretyn.
Natalia
Dobra Natalia, uspokój się. Może mu powinnam powiedzieć o tym, że sama nie wiem? Ja już chyba zgłupiałam. Mam tylko nadzieję, że nie będzie korków. Muszę się jak najprędzej dowiedzieć co się działo na imprezie. Najpierw pojadę do Łucji. Ona na pewno mi powie. Ona na pewno wie. Przecież ona nie ćpa, to wbrew jej zasadom. Po kilku godzinach dotarłam, choć może w tym wypadku dotarliśmy, do Zakopanego. Boże, jak to brzmi! Zdecydowanie wolę formę pojedynczą. W każdym razie dotarłam pod dom Łucji. Podeszłam i zapukałam do drzwi. Nie otwierała. Zapukałam drugi raz. Stanęła w drzwiach zdyszana i wściekła, ale uśmiechnęła się na mój widok. Nie wiedziałam czy mam wejść, czy nie, bo chyba nie była sama. Stała tam owinięta w ręcznik. I tak musiałam się dowiedzieć o to, co się zdarzyło na tej imprezie, więc weszłam.
Łucja
Wreszcie się odnalazła. Wszyscy jej szukaliśmy, a ona przepadła jak kamień w wodę. Widzę, że nie zapomniała o starych zwyczajach. Weszła do środka nawet się nie pytając czy może. Tylko dlaczego teraz? Teraz kiedy Krzysiek przyszedł. To sobie moment znalazła, ale co miałam zrobić.
- Jasne, wejdź. – powiedziałam gdy już usiadła na kanapie w salonie. – Czy ty z Majką na pewno nie jesteście spokrewnione?
- O co ci chodzi? Ja przychodzę tu z ważną sprawą.
- Dobra, daj mi dwie minuty. Nalej sobie soku.
- Poradzę sobie.
Szybko pobiegłam na górę, do swojego pokoju, żeby się przebrać. Wzięłam swoje ciuchy i zaczęłam się przebierać.
- Ubieraj się i dzwoń do Kuby. – powiedziałam do Krzyśka.
- Co się stało?
- Nata wróciła.
- Co?!
- To co słyszałeś idioto, a teraz idę na dół, bo tam siedzi sama. –podeszłam do niego i dałam mu soczystego buziaka.
Jak tu nie kochać takiego idioty? Zeszłam na dół, a ona się na mnie dziwnie spojrzała. O co jej teraz chodzi? Odpowiedź stała za mną. Przecież mam prawo gościć sobie kogo chcę i się tłumaczyć nie będę.
- Łucja … - powiedziała niepewnie.
- Tak?
- Mogłybyśmy porozmawiać w cztery oczy?
- O co chodzi? – nic nie rozumiałam.
- Ja już lepiej pójdę. Pa. – dostałam buziaka, po czym Krzysiek wyszedł.
Natalia
Nie mogłam rozmawiać o tej feralnej imprezie przy nim, bo nie wiedziałam co usłyszę. Może ja zdradziłam Kubę, a on na pewno by mu powiedział. Łucja usiadła obok mnie na sofie.
- Mogę się w końcu dowiedzieć o co chodzi? – spytała się mnie.
- Co się wydarzyło na tej imprezie?
- Na której? – Sosna się zaczęła śmiać.
- U Krisa …
- A coś więcej? Przecież wiesz, że on dużo imprez robi.
- Dwa tygodnie temu. Wtedy co się spóźniłyśmy. Pamiętasz?
- Tak, ale dalej nie rozumiem co chcesz wiedzieć.
- Czy ja wtedy … - wzięłam głęboki oddech. – Czy ja wtedy zdradziłam Kubę?
- Skąd ci taki przyszedł pomysł do głowy?! Przywalał się do ciebie taki jeden, ale do niczego nie doszło.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się i dałam buziaka w policzek na pożegnanie. – Ratujesz mi życie. Pa.
Kamień spadł mi z serca, a już się bałam. Teraz przynajmniej wiem, kto jest ojcem. Przydałoby mu się powiedzieć. Ale nie teraz, nie dzisiaj, nie w tej chwili. Wsiadłam w samochód i ruszyłam w stronę domu.
Kuba
To już kolejny dzień, kiedy jej nie ma. Tak cholernie za nią tęsknie, za jej śmiechem, za jej pięknym, błękitnym wzrokiem. Wszystko mi ją przypomina. Kiedyś jak u mnie była, zostawiła arafatkę. Ciągle ją trzymam, przypominam sobie nasze wspólne chwile. Jak zawalę studia, to będzie jej wina. Przeglądam nasze zdjęcia, gdy słyszę jak dzwoni telefon. To Krzysiek, a ja głupi myślałem, że ona. No, ale co, odbieram.
- Co się stało? – pytam się go.
- Natalia wróciła! – drze mi się.
- Jak? Gdzie jest? Kiedy? – pytam się jak głupi.
- Samochodem, u Łucji, przed chwilą. – odpowiada po kolei na moje pytania. – Tylko nie jedź do Sosny, zapewne zaraz wróci do domu. – powiedział.
- Dzięki stary. – mówiąc to rozłączyłem się.
Wyleciałem ze swojego pokoju jak poparzony, mówiąc wszystkim obecnym, że Natka wróciła. Moja Natka wróciła! Wybiegłem z domu i zacząłem biec w stronę domu państwa Chadzińskich. Za mną podążał Maciek, krzycząc żebym zwolnił. Zwolnić? W takiej chwili? Nie, nie i jeszcze raz nie! Po kilku minutach sprintu dotarłem pod ich dom. Maciek zadzwonił dzwonkiem, gdy ja próbowałem złapać powietrze. Otworzyła nam Majka.
- Co wy tu robicie? – spytała się zdziwiona.
- Czyli jeszcze nie przyjechała? – zgadywałem.
- Wejdźcie. – wskazała ręką salon. – Kto i po co?
- Krzysiek dzwonił do mnie, że Nata wróciła.
- Mamo! Tato! Natalia jest w Zakopanym! – krzyczała do rodziców, którzy schodzili po schodach.
Natalia
I jestem na miejscu. Kochany domek. Wyjęłam torbę z bagażnika i podeszłam do drzwi. Gdy weszłam do środka zobaczyłam ich wszystkich siedzących w salonie. Kuba, Maciek, mama, tata i Majka. Co to jest? Jakieś zebranie? Stanęłam w miejscu i patrzę na nich. Mama zaczęła płakać, ojciec dziękował Bogu, Maja i Maciek się cieszyli, a Kuba zaczął mnie przytulać. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Kuba …
- Tak? – spojrzał mi w oczy.
- Ja ci muszę coś bardzo ważnego powiedzieć.
- O co chodzi?
- Pamiętaj, że ja cię bardzo kocham.
- Ja ciebie też. – uśmiechnął się i pocałował mnie.
Nie mogłam mu powiedzieć o dziecku. Niech się pocieszą, że przyjechałam. Potem usiadłam z nimi w salonie i się zaczęło. Gdzie byłaś? Dlaczego wyjechałaś? Dlaczego nic nie powiedziałaś? Odpowiedź jest prosta. Nie dalibyście mi spokoju, a ja chciałam odpocząć. Po pewnym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Postanowiłam, że otworzę. Nie spodziewałam się, że w progu zobaczę Szymka.
- Co ty tu robisz? – spytałam się go szeptem.
- Stoję.
- Natalia, kto przyszedł? – spytała się mama.
- Chodź. - wzięłam Szymona za rękę i pociągnęłam do salonu.
- Cześć ciociu, cześć wujek. – powiedział do rodziców.
- To jest Kuba, a to Maciek. – powiedziałam wskazując na chłopaków. – Chłopaki poznajcie, to jest Szymon, mój kuzyn.
- Chyba idiota. – wyrzuciła z siebie Majka.
- Słyszałem. – powiedział do Majki, po czym zwrócił się do mnie. – Musimy pogadać.
- To idź do mojego pokoju. – wskazałam mu schody. – Przepraszam was, ale siła wyższa. Kocham cię. – dałam buziaka Kubie.
Nie wiedziałam o czym Szymon chciał ze mną rozmawiać. Mogłam się jedynie domyślać. Poszłam za nim do mojego pokoju. Przy okazji zabrałam swoją torbę do pokoju.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- Po pierwsze to chciałem cię przeprosić.
- Za co?
- Za to, że zachowałem się jak ostatni dupek. A po drugi jestem winien ci wyjaśnienia.
- Chodzi ci o tę małą?
- Tak.
- To słucham.
- Ta dziewczyna to Regina, a Nina jest jej. Po rozstaniu z Łucją zacząłem się z nią spotykać. Wyobrażała sobie nie wiadomo co.
- Czy Nina jest …?
- Wtedy mnie zdradziła. Na początku wmawiała mi, że jest ze mną w ciąży. Ja jej nie wierzyłem i zrobiłem test na ojcostwo. Wyszło szydło z worka, po czym rozstaliśmy się. Dlatego chcę abyś powiedziała temu kto jest ojcem tego dziecka, że będzie ojcem.
- Ojcem łatwo się stać, a trudniej nim być. – powiedziałam.

Rozmawialiśmy jeszcze przez pewien czas. Skończyliśmy około 11 w nocy, po czym odprowadziłam go do jego pokoju. Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i rozmyślałam. Naprawdę poruszyło mnie to o czym mi powiedział. Ale ja nie chcę być matką. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam szukać leków, przez które mogłabym poronić. Natrafiłam na bardzo znaną nazwę leku. Zeszłam po cichu do kuchni, żeby nikogo nie obudzić i zaczęłam przeszukiwać apteczkę. Bingo! Znalazłam. Podczas gdy czytałam ulotkę, Szymon złapał mnie w pasie i powiedział „Nie rób tego!”. Zabrał mi te leki, odłożył na miejsce i odprowadził do pokoju. Obiecałam mu, że już nic nie wykombinuje i pójdę spać. Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam.
______________________________________
Witam Was, moje kochane.
Na początek: taaaaaaak!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mamy 4 złote medale, a ja czuję, że to nie koniec.
A teraz do sedna sprawy. Średnio jestem zadowolona z tego powyżej. Przedstawiłam Wam trochę bliżej nową postać. Jak myślicie, czy Natalia posunie się po raz drugi do tego czynu??? Czekam na Wasze komentarze. Czytasz = Komentuj!!!
Buźka ;*

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 20

Natalia
Obudziłam się w sypialni Szymona. Nie wiem w jaki sposób się tu znalazłam. Pamiętam tylko, że wieczorem oglądaliśmy jakiś film. Potem już nic nie pamiętam. Widocznie musiałam zasnąć. Skoro tak, to gdzie jest Szymek? Dopiero teraz usłyszałam odgłosy dobiegające z salonu. Może to ciocia z wujkiem przyjechali? Ktokolwiek to by nie był, postanowiłam wyjść i się przywitać. I tu duże zaskoczenie.
- Cześć Wilku. - podeszłam i przywitałam się z nim.
- A ze mną to się nie przywitasz? - spytała Aga.
- Hej. - odpowiedziałam. - Zmieniłaś perfumy?
- Przecież ci się podobały.
- Chodź księżniczko i zjedz śniadanie. Rano specjalnie leciałem po ser, wegetarianko. - Szymek postawił na stole kanapki z serem.
- A masz ogórki kiszone? - spytałam się.
- Od kiedy je lubisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Uśmiechnęłam się i znów mnie zemdliło. Czy te wymioty się nigdy nie skończą?

Agnieszka
Najpierw perfumy, potem ogórki, a na koniec wymioty. Coś mi tu nie gra. Sprawdziłam szybko w internecie w telefonie i ... bingo. Objawy ciąży. Ale to niemożliwe, żeby Natka zaciążyła.
- Zaraz wracam, chłopaki. - powiedziałam i dałam Michałowi słodkiego buziaka.
Złapałam kurtkę i wyszłam. Jak dobrze, że Szymek miał niedaleko aptekę. Weszłam i kupiłam test ciążowy, po czym wróciłam do mieszkania. Natka siedziała przy stole. Usiadłam obok niej i położyłam na stole test.
- Ja nie jestem w ciąży. - usłyszałam.
- W takim razie, udowodnij to. - wskazałam wzrokiem na pudełko.
Blefowałam. Nawet kurtki nie zdjęłam. Gdy Natalia poszła do łazienki, zrzuciłam z siebie nakrycie wierzchnie. Jak usłyszałam dźwięk spuszczonej wody, zapukałam do drzwi.
- Mogę? - spytałam.
- Wejdź. - w tej chwili Natka otworzyła drzwi. - Nie mam siły. - podała mi ten test.
Odwróciłam i uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Mówiłam, że nie ... - nie dokończyła zdania i posmutniała. Widać było łzy w jej oczach.
- Któraś w końcu powie jaki jest wynik? - Misiek jest bardzo dociekliwy.
- Sprawdź, co oznaczają dwie kreski. - wyjaśniłam mu.
Natalka zaczęła płakać i wybiegła z łazienki.

Szymon
Nie zastanawiałem się dłużej i pobiegłem za nią. Zastukałem dwa razy w drzwi i wszedłem. Natka leżała na łóżku z twarzą schowaną w poduszki. Płakała. Usiadłem obok niej. Ona podniosła się i przytuliła do mnie. Nie przestawała płakać. Zacząłem głaskać ją po włosach.
- Ja ... ja nie mogę ... być teraz ... w ciąży. - oderwała głowę od mojego ramienia, spojrzała mi w oczy, po czym znów wybuchła płaczem.
- Ty się nie możesz teraz denerwować. - szepnąłem jej.
- Szymek. Zostaw nas same. - w progu stanęła Aga. - Zrób jej melisę. - powiedziała, gdy stanąłem obok.
Wyszedłem do kuchni, by zrobić tę melisę. Jak dobrze, że mama ją pije.
- Po co ci ta melisa w domu? - jakby można zabijać wzrokiem, Michał już by nie żył.
- To matki. Jak przyjeżdża to sobie robi. - odpowiedziałem. - Ona żyje na pełnych obrotach.

Kuba
Schodząc na dół, myślałem co się stało. Czemu Natalia nie odbiera telefonu? Co ja takiego zrobiłem? Zawaliłem jej już pocztę głosową, wysłałem chyba z trzydzieści SMS-ów i nic. W domu jej nie ma. Wyjechała. Ale dlaczego mi nie powiedziała? Po zjedzonym śniadaniu, usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. To była Majka, której też się nie uśmiechało, że Natki nie ma. Ona zachowywała się nieodpowiedzialnie. Nawet rodzicom nie powiedziała, gdzie wyjeżdża. A jakby się coś stało? Poszedłem na górę, bo trzeba w końcu zaliczyć te studia. Siedząc nad książkami, nie mogłem się skupić. Ciągle o niej myślałem. Nagle usłyszałem dźwięk SMS-a. Niechętnie spojrzałem na telefon. To była Natalia.
Nic mi nie jest. Kocham Cię ;*
Skoro wysłała SMS-a, to musiała włączyć telefon. Zadzwoniłem, ale ona odrzuciła połączenie.

Natalia
Po krótkiej drzemce, zerknęłam na telefon. Kuba próbował się do mnie dodzwonić. Odpisałam mu, że nic mi nie jest i, że go kocham. Po krótkiej chwili, dzwonił. Nie mogłam z nim rozmawiać. Nie teraz. Wyszłam z sypialni. W salonie siedział Szymon, oglądając jakiś film.
- Wyspałaś się? - nic mu nie odpowiedziałam, tylko go przytuliłam. - Widziałaś moje nowe studio? - spytał się?
- Nie. - odpowiedziałam.
Wziął mnie za rękę i pociągnął do swojego królestwa. Ładnie tu. Na środku stał mikrofon, a przy ścianie stało biurko z klawiszami i monitorami. Zaczęłam tworzyć jakiś bit.
- Masz talent. Niezłe to jest. - przyznał.
Potem nagrałam jeszcze swoją piosenkę. Bawiliśmy się przy tym świetnie. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się. Myślałam, że mnie znaleźli. Szymon dał mi swoje rzeczy i kazał się schować w sypialni. Siedziałam cicho i czekałam.

Szymon
Te wszystkie problemy mnożą się w oczach. Majka i Łucja sobie o mnie przypomniały i wydzwaniają non stop. Przecież obiecałem Natce, że im nic nie powiem. A do tego wszystkiego niespodziewany gość. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem swoją mamę.
- Cześć Szymciu. - powiedziała mama. - Zapewne nie masz nic na obiad, więc przyniosłam ci zupę. - skierowała się do kuchni.
- Jasne, wejdź. - powiedziałem, dalej stojąc w progu lekko zszokowany.
- Masz gościa? - zapytała się.
- Skąd taki pomysł?
- A czyja jest ta czarna bluza?
- Aga zostawiła jak z Michałem byli rano.
Nic nie odpowiedziała. Postawiła słoik z zupą, pocałowała mnie w czoło i wyszła. Czy ona nadal myśli, że mam 8 lat i jestem chłopczykiem, który potrzebuje matczynej opieki? Mało co i wszystko by się wydało. Wszedłem do sypialni, gdzie Natalia siedziała na łóżku z podkurczonymi nogami. Uspokoiłem ją, że sytuacja jest pod kontrolą. Głośno wypuściła powietrze. Wiedziałem już, że jej ulżyło. Zawsze tak robiła.

Natalia
Nigdy się tak nie bałam, mimo iż kilka razy uciekałam do Szymona. Zawsze, gdy tylko nie wytrzymywałam psychicznie, przyjeżdżałam do Nysy. Kiedy było to kilkaset kilometrów, dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy rodzice powiedzieli mi, że przeprowadzamy się do Zakopanego. Mogłam się przecież częściej widywać z Szymonem. I wtedy ojciec wyskoczył z tym, abym zaczęła trenować tenis. "Bo masz predyspozycje fizyczne". Słyszałam to 24h na dobę. Tylko co ja mogłam zrobić? Miałam 14 lat. Nie potrafiłam przeciwstawić się rodzicom. Było przy tym w domu wiele kłótni. Majka musiała korzystać z porad psychologa. I wszystko dlatego, że zostawiła swoje przyjaciółki. Tłumaczyłam jej, że mi to też nie szło na rękę. W pewnym czasie to była nawet wersja, że tata zostaje tu na miejscu, a my wracamy do stolicy. Ojciec miał przyjeżdżać do nas na weekendy. Po kilku rozmowach doszli do wniosku, że szybko by się rozeszli, a to z kolei dla nas byłoby niedobre. Ale wróćmy do rzeczywistości. Szymon poszedł podgrzać zupę, więc nie wiedziałam co miałabym tu sama robić. Poszłam za nim do kuchni.
- Pomóc ci w czymś? - spytałam się.
- Jeszcze potrafię postawić garnek na kuchence.
- Zwykle jeszcze jadam drugie danie. - objęłam go w pasie i położyłam swój podbródek na jego ramieniu.
I znowu to samo. Dzwonek do drzwi i obleciał mnie strach. Trzeba się w końcu przełamać. Kazałam Szymonowi pilnować zupy, a ja otworzę drzwi. Spojrzałam przez judasz i zobaczyłam młodą dziewczynę z małą dziewczynką. Złapałam za klamkę i nacisnęłam.
- Tak? - spytałam się. Dziewczyna posmutniała na mój widok.
- Jest Szymon?
- Szymek, do ciebie!
- Kto znowu? - odpowiedział. - O co chodzi? - stałam wpatrując się w nich.
- Mógłbyś się zająć Niną?
- A czemu ty nie możesz?
- Bo nie. - odpowiedziała opryskliwie.
Spojrzałam na Szymona i wzięłam za rękę małą dziewczynkę. Zabrałam ją do salonu. Usłyszałam ostrą awanturę między nimi. Potem Szymek trzasnął drzwiami i wkurzony wrócił do kuchni, aby nalać zupę do misek. Po obiedzie spędziłam czas z Ninką. Ona jest taka słodka. Przed wieczorem niemiła dziewczyna przyszła po nią. Próbowałam się dowiedzieć kim one są dla Szymka, ale on milczał. Wieczorem zmęczona położyłam się do łóżka, a prawą dłoń położyłam na brzuchu. Pomyśleć, że ja za 9 miesięcy będę miała takie maleństwo u siebie ... Ja nie chcę mieć bachora na głowie. Nie chcę. Ja mam jeszcze całe życie przed sobą ...
_____________________________________________
I mamy rozdział 20. Przepraszam, że taki byle jaki, ale nie miałam weny. I oczywiście głównym problemem była szkoła, bo trzeba było ocenki poprawiać. No, ale cóż ... Zapraszam do komentowania. Buźka ;*