niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 14 - Oczami Kuby

Dziś wielki dzień, a mianowicie konkurs drużynowy na Mistrzostwach Polski. W drużynie będę z Maćkiem, Titusem i Mentosem. Na pewno wygramy, innej opcji nie ma. Z tego co się dowiedziałem to Majka z Łucją będą, więc będzie doborowe towarzystwo. Rano wstałem i poszedłem do łazienki. Po 5 minutach byłem na dole, by zrobić sobie śniadanie. Oczywiście moja mama nie pozwoliła nam sobie samym zrobić, bo sama przygotowała te swoje przepyszne naleśniki. Jak ja je kocham i ją oczywiście też. Wszyscy razem zasiedliśmy do śniadania. Tata zaoferował się, że mnie i Maćka zawiezie do Wisły. O 10 przyszły do nas Majka i Łucja. Wszyscy postanowiliśmy, że trzeba o imprezie poinformować ojca Natki i to mi przypadł ten zaszczyt, aby do niego zadzwonić. Poinformowałem go gdzie, co i jak oraz żeby nic nie mówił Natce. Tym samym wszyscy już o tym wiedzieli. Niespodziewanie zniknęli Maciek i Majka, ale wiedziałem, że poszli do jego pokoju. Ja z Łucją zaczęliśmy się zastanawiać co jej kupić. Kurczę, to naprawdę ciężkie. Zdecydowaliśmy się po jakiejś godzinie, że możemy pójść do galerii i tam coś kupić. Ja postanowiłem kupić jej 30 białych róż, oczywiście w dzień jej urodzin, i dać jej nasze wspólne zdjęcie, gdzie na ramce będzie napisane „Razem na zawsze”. Łucja natomiast kupiła neonowo – żółtą torebkę.
- Jeżeli chcecie wziąć udział w konkursie to musimy już jechać. – oznajmił mój tata, gdy tylko przekroczyłem próg domu razem z Łucją. – A wasze koleżanki też mogą jechać. – tu zwrócił się do Łucji i Majki, która wraz z Maćkiem schodzili po schodach.
Wszyscy zapakowaliśmy swoje rzeczy, a potem jeszcze zajechaliśmy do Łucji i Majki po ich rzeczy. Po około 3 godzinach dotarliśmy na miejsce. Dziewczyny wynajęły sobie pokój w tym samym hotelu co my. Po ekspresowym zakwaterowaniu musiałem iść z Maćkiem na trening. Gdy dotarliśmy na skocznię zastaliśmy chłopaków i trenera, który kazał nam dziś dać z siebie 100%. Po treningu rozpoczął się konkurs. Pierwszy z naszej drużyny skakał Grzesiek, który w I serii uzyskał 129 metrów, miał świetną prędkość na progu i dobre noty za styl. Po nim skakałem ja. Wyszło mi świetnie! 128 metrów! Prędkość trochę słabsza od Grześka, a noty byłe takie same. Później skakali Krzysiek, który osiągnął 125,5 metra, a na końcu Maciek, który skoczył też 128 metrów. Prowadziliśmy po I serii, w której swój upadek zaliczył Kamil. Wszyscy wstrzymali oddech, ale na szczęście nic mu się nie stało. W II serii Grzesiek skoczył tak samo, prędkość miał troszkę słabszą, a noty miał wyższe. Ja skoczyłem 102,5 metra, na progu miałem ciutkę większą prędkość, a noty słabsze. Z tego skoku zadowolony nie byłem, wręcz zły. Krzysiek skoczył 127 metrów, a Maciek 128,5 metra. I tym samym wygraliśmy! Skakaliśmy z radości! Do Maćka szybko podbiegła Majka, która rzuciła mu się na szyję i dała całusa. Wyglądali razem słodko. Żałowałem tylko, że Natki tu nie ma, ale wiedziałem, że wspierała nas od samego początku duchowo. To wszystko dzięki niej. Gdy nasza radość troszkę odpuściła, była ceremonia dekoracji. Widziałem jak Sosna robi zdjęcia. Pewnie dla Natki. My stanęliśmy na najwyższym stopniu podium. Na drugim miejscu uplasowała się drużyna KS Wisła Ustronianka I w składzie Artur Kukuła, Olek Zniszczoł, Rafał Śliż i Piotrek Żyła. Podium uzupełniła drużyna TS Wisła Zakopane I, którą reprezentowali Andrzej Gąsienica, Tomek Pochwała, Klimek Murańka i Dawid Kubacki. Po całej ceremonii wręczenia nagród, poszliśmy się przebrać. We czterech zdecydowaliśmy, że pójdziemy gdzieś uczcić nasz sukces. Okazało się, że chłopaki mają pokój w tym samym hotelu co my. Wszyscy w szóstkę udaliśmy się do hotelu, gdzie zaczęliśmy świętować. Majka i Maciek ociągali się za nami, natomiast przede mną i Mentosem szli rozbawieni Krzysiek z Łucją.
- Lepiej pilnuj swojego brata, bo się jeszcze zakocha. – ostrzegłem ze śmiechem Grześka.
- Spokojna twoja rozczochrana. – również zaczął się śmiać.
W końcu dotarliśmy do hotelu. Poszliśmy do pokoju mojego i Maćka i tam zaczęliśmy gadać. Nagle zaczął mi wibrować telefon.
- Hej myszko, co chciałaś? – zacząłem.
- Hej kotek, gratuluję wygranej.
- Sosna ci powiedziała, co?
- Nie, święty Mikołaj, oczywiście, że Sosna. Tylko żałuję, że mnie tam nie ma.
- Żałuj, żałuj. – mówiąc to cały czas się śmiał.
- A co ci tak wesoło, co? – mi też się udzielił ten nastrój.
- Nie, po prostu Titus się wygłupia i podrywa Łucję, tylko coś mu nie wychodzi.
- Kto?
- Krzysiek Miętus, poznam cię z nim w poniedziałek.
- To z nim dziś wygrałeś konkurs?
- Z nim i z jego bratem.
- Aha. Muszę kończyć, bo oni zaczęli grilla beze mnie.
- Grilla? Z jakiej to okazji?
- Z okazji takiej, że dzisiaj jest lana sobota, pasuje?
- Że co?
- Że pstro. Jak byłam na planie zdjęciowym to przyjaciel Toma zaczął nas wszystkich lać wodą i tym samym rozpoczęła się wodna wojna. Dobra, papa, kocham cię.
- Ja też cię kocham, papa. – rozłączyła się.
- Cisza! – krzyknąłem. – Sosna, musimy pogadać. – zwróciłem się do Łucji.
- Czego chcesz? – spytała się mnie, gdy stała obok.
- Może zaprosimy ich na urodziny do Natki, co? Powiedziałem Natce, że pozna ich w poniedziałek.
- Oki. – zgodziła się z uśmiechem.
Szczerze nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo. No, ale cóż. Chciała się mnie pozbyć, żeby iść gadać z Krzyśkiem. Ale mnie się tak łatwo nie pozbędzie. Stanąłem na krześle i głośno zacząłem mówić.
- Uwaga! Chciałem coś ogłosić. Jako, że po jutrze odbędą się urodziny mojej dziewczyny i robimy imprezę – niespodziankę,chciałbym zaprosić Krzyśka i Grześka na imprezę.
- Ale my jej przecież nie znamy. – odpowiedział Titus.
- To poznasz. A ja to niby z kim będę się miała bawić, hm?
- Nie wiem jak Grzesiek, ale ja przyjdę. – oznajmił Krzysiek i spojrzał się na Sosnę.
- Super! – wydarła się Łucja i rzuciła mu się na szyję. Majka i Maciek nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
- Mentos? A ty? – spytałem się go.
- No przecież, że przyjdę. Jakbym miał wybierać między imprezą, a siedzeniem w domu przed telewizorem, wybrałbym imprezę. – oznajmił.
- Się bardzo cieszę. – powiedziałem tonem oficjalnym. – Bo ona chciałaby was poznać.

Potem nikt mnie już nie słuchał. Zdecydowałem, że skora mamy dwie pary gołąbeczków to nie będziemy z Grześkiem im przeszkadzać i zaczęliśmy gadać. Po jakimś czasie impreza się rozeszła i zostałem z Maćkiem sam w pokoju. Pora była dość późna i postanowiliśmy pójść spać.
_________________________________________________
Siemka. Sorry, że dopiero teraz, ale limit internetu mi się skończył i mogę dopiero teraz opublikować. Myślę, że kolejny rozdział pojawi się w środę, gdyż mam trzy rozdziały zapasu. Jakoś mnie tak wena naszła. CZYTASZ = KOMENTUJ!!! Pozdrawiam i do środy.

6 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo przyjemny! :))) Impreza niespodzianka. Już nie mogę się jej doczekać! Zapowiada się naprawdę świetna zabawa. Ach te nasze gołąbeczki. Tylko Natki brakuje :( Ale już niedługo spotka się z Kubą. Czekam na następny. Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Impreza będzie naprawdę niezła. Szczerze to już jest zapisana i będzie się działo. Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Hej. Bardzo fajne i wciągające opowiadanie ;) Z niecierpliwością czekam na nastepny rodział :)
    Pozdrawiam, Kot

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Jestem pierwszy raz, bo trafiłam przypadkiem przez link u Charlotte :) Sympatyczne opowiadanie, fajne się czyta. Najbardziej mi się podobają opisy oczami Kuby. Postuluję o więcej Titusa!
    Też czekam na imprezę niespodziankę, chociaż jestem ciekawa czy Natalia złapie się na ten haczyk i trafi w wyznaczone miejsce. Może się na Kubę obrazić że nie przyszedł i wrócić do domu, a nie chodzić go szukać :D Ciekawa jestem jak to będzie.
    Pozdrawiam (:

    http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia trafić, trafi, ale czy wszyscy będą żyć to nie zdradzę. powiem tylko tyle, że na pewno będzie na niego wściekła. Z chęcią przeczytam i twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że pozostaniesz na dłużej. Pozdrawiam ;)

      Usuń